piątek, listopada 20, 2009

Sekrety San Francisco: Hydrant przeciwpożarowy, który ocalił Noe Valley

Hydrant na ulicy 20th i Church w Noe Valley jest malowany złotem ponieważ uratował od zagłady całą okolice podczas trzęsienie ziemi w 1906 r. Dzielnica Noe Valley jest bardzo pagórkowata (podjazd ulicą Hill to nielada wyzwanie) i posiada dużo pięknych Wiktoriańskich domów, zajmuje mniej więcej rejon ulic 20th, Dolores, 30th i Douglass. W roku 1845 Jose de Jesus Noe otrzymał w posiadanie od gubernatora Kalifornii Pio Rico, 4000 hektarów ziemi w tym miejscu. Noe był ostatnim meksykańskim Alcalde (burmistrzem) San Francisco w 1846 roku przed przejęciem terytorium Kalifornii przez Stany Zjednoczone po wojnie amerykańsko-meksykańskiej. Wiele ulic w Noe Valley i Mission District nosi nazwy na cześć pierwszych osadników meksykańskich jak Noe, Castro, Guerrero, Alvarado, Sanchez i Valencia.
W 1854 roku zamożny kupiec John Horner, odkupił większość rancza Noego i rozpoczął sprzedaż części działek robotnikom przybyłym z Irlandii, Niemiec i Skandynawii. Począwszy od roku 1970, do Noe Valley zaczęli wprowadzać się młodzi dobrze wykształceni pracownicy pobliskich firm wraz z rodzinami co podniosło prestiż tego miejsca i ceny nieruchomości wzrosły znacząco.

Przeciwpożarowy hydrant jest świeżo odmalowywany co roku 18 kwietnia,
w rocznicę trzęsienie ziemi w 1906 r.


Herbata

Napiłem się dzisiaj gorącej herbaty, niby nic dziwnego ale dla mnie to wydażenie dość dużego kalibru, całe życie jakie pamiętam to wszechobecna herbata, zwykle czarna indyjska, bez względu na porę roku lub dnia zawsze byla obecna. Nawet pierwsze lata w USA, pierwszy poważny zakup w costco to 300 pack Lipton Tea. Od CZERWCA tego roku ani razu nie napiłem się mojego napoju!!! dlaczego? nie zmieniam się w “amerykana” chyba ?:) myśle, że przyczyna jest prozaiczna – pogoda. Upały i słonko niezbyt sprzyjają piciu ciepłych wywarów wiec nieświadomie zapomniałem o swoim nawyku.
Dzisiaj rano było zimno, o ile 5-6 C można nazwać zimnem i pierwsza myśl po przebudzeniu to … ciepła herbata! Znalazłem kilka saszetek i delektuje się HERBATĄ… na razie dziwnie, nie bardzo smakuje :)

A ciekawostką jest, że przebywając na terytorium Stanów Zjednoczonych Ameryki i Kanady kiedy w restauracji poprosimy o herbatę dostaniemy… ICE TEA!!! (pamiętam mrozy Ontario, kiedy zziębnięty siędząc w restauracji po złożeniu zamówienia pani radośnie przyniosła mi “kufel” Ice Tea ! hm… logiczne za oknem mrozy to co ja mogę chcieć pić ? oczywiście herbatę z lodem ). Dlatego ważne jest żeby nadmienić, że chcemy HOT TEA :) (czasem trafia się nieszczeście wyboru i przynoszą nam wielkie pudło herbat do wyboru a w niej brakuje zwykłej czarnej herbaty… )
Słonko powoli się wznosi nad horyzont więc czeka mnie następny ciepły dzień i … zimne napoje .a tak na marginesie moim ulubionym napojem na zimne dni jest gorąca czekolada (zwłaszcza od Tima Hortonsa)