wtorek, grudnia 11, 2007

Tydzien w San Diego - part II

Rano slonko swieci mocno, ulga bo po zalamaniu pogody poprzedniego dnia mialem obawy ... ale jest ok. Spokojnie wystarczy podkoszulek. To mi sie podoba. Mam bilet do Sea World ktore miesci sie tuz obok hotelu. Dotarcie na miejsce samochodem zajelo chwilke, gdyby nie pomylki w zjazdach i podjazdach :) byloby szybciej. Parkuje na wielkim parkingu. Trzeba zapamietac gdzie sie stoi. Trudno potem bedzie znalesc samochod. Na wejsciu mala zdziwienie, na bramce trzeba poddac sie procedurze skanowania palca ! :) hm... dziwne, moze chodzi o bezpieczenstwo ? lub przyspieszenie wejsc dla osob ktore kupily bilet i chca ogladac te miejsce na raty ? Na wejsciu wita mnie wielka choinka z wielkimi bombkami. Zalecialo swietami tylko sniegu brakuje. Glowna atrakcja Sea World jest rewelacyjnie wytresowana orka Shamu, ktora ma swoje show dwa razy dziennie i sciaga rzesze ludzi z calego swiata. Warto. Jestem rano a show zaczyna sie po poludniu. Ogladam pozostale miejsca na tym ogromnym terenie. Zolwie, pelikany i masa roznego rodzaju stworzen zwiazanych z woda. Mysle ze to swietna atrakcja zwlaszcza dla dzieci. Pod ich kontem jest swietnie przygotowana infrastruktura. Mamy tez wieze-winde widokowa, kolejke linowa, i oszklone tunele z rekinami. Niestety jesli chodzi o wystawy ryb i ssakow morskich w wielkich akwariach to nie wyglada to imponujaca zwlaszcza dla osoby ktora widziala akwarium w Lizbonie :) tutaj robi wrazenie gigantyczny teren i "ekspozycje" na zewnatrz w basenach. Przychodzi pora na Shamu. Wielki amfiteatr z basenem. Oprawa dzwiekowa i wizualna swietnie zrobiona. Bardzo dynamiczna. Ludzie zajmuja miejsca. Dysponujac wiedza na temat show zasiadam na wyzszych miejscach :) wiem co bedzie sie dzialo na siedzeniach przed "scena" :) Widownia dopisala. Wszystkie miejsca zajete. Orka pojawia sie i wszytkim zapiera dech. Skacze i wykonuje akrobacje o ktore nikt by nie posadzil takiego giganta. Potem opiekunowie prezentuja indywidualne pokazy ktore udowadniaja jak bardzo inteligentna jest orka. I przychodzi moment na ktory kilka osob sie przygotowalo zakladajac plaszcze przeciwdeszczowe :) orki (jest jeszcze kilka mniejszych dla asysty) zaczynaja ogonami chlapac widownie. Wielkie fale wody przelewaja sie i zalewaja pierwsze rzedy :) czesc ludzi ucieka do tylu a reszta zrezygnowanych i mokrych siedzu dalej... jest ubaw. Trwa to troche. Koniec pokazu i wszyscy przenosza sie na nastepne show, pora na delfiny ktore pokazuja podobne sztuczki do orkowych. Jeszcze wizyta u pingwinow i dzien mija. Wracam. Jeszcze wieczorna wycieczka do downtown i do portu gdzie stoja zacumowane statki z roznych epok i gdzie stoi lotniskowiec Midway - to cel na jutro :). Klasycznie hotelik, whisky i lulu.
A o poranku pobudka i czas ruszac do portu. Parkuje na wielkim parkingu przy zatoce. Czas obejrzec miasto z lodzi. Wbijam sie na 2-godzinny rejs po zatoce. Zwiedzamy port marunarki wojennej USA i ogladam zacumowane tam okrety wojenne. Wszystko w czynnej sluzbie. Kilka lotniskowcow i nowoczesnych fregat. Przeplywajac pod mostem coronado spostrzegam kilka szybkich lodzi desantowych... to NAVY SEALS !!! maja tu swoja baze w Coronado. Plyna na cwiczenia w pelnym oporzadzeniu. Powracamy po godzinie do portu wysadzic i zabrac nowych turystow. Teraz plyniemy w innym kierunku. Panorama San Diego ze srodka zatoki robi wrazenie. Mijamy baze lotnicza z ktorej co chwila startuja Seahawk i Blackhawki. Podziwiamy mariny z jachtami... slonko daje mocno i to poteguje uczucie blogosci :) moge tak plywac dniami ... Powracamy po godzinie. Bylo ciekawie zwlaszcza ze opowiesciami raczyl nas byly marynarz z lotnikowca Midway ktory mial swietnie opanowane zagadnienia z dziedziny wojskowosci za co bylem mu niezmiernie wdzieczny wreczjac mu na koniec tipa :)
Nastepny przystanek to Lotniskowiec USS MIDWAY ktory stoi zakotwiczony w porcie i sluzy za muzeum. To juz raj dla pasjonatow militariow i historii. Mozna zwiedzac 3 poklady i "wyspe" czyli nadbudowke. W hangarze stoja roznego typu symulatory samolotow i repliki kabin do ktorych mozna wejsc. Jest kilka starszych samolotow z II wojny. Po bokach sa zejscia do kabin i mesy. Mozna pobyc chwilke w wiezieniu :) i odpoczac w mesie oficerskiej. Najwieksza atrakcja jest poklad gdzie stoja w miare nowe samoloty. Od F-4 przez A-6 do F-18 Hornet w malowaniu z cwiczen "red flag". Podczas zwiedzania mozna poprosic jednego z kilku bylych marynarzy tego lotniskowca o pomoc. Wiedza ich jest spora wiec warto wysluchac kilku opowiesci. I tak minal dzien, slonko powoli zachodzilo i okret powoli zachodzil zlotem. Wychodzac z Midway warto zachaczyc o park przy kturym stoi plywajace muzeum. Jest tam monstrualnych rozmiarow rzezba marynarza calujacego kobiete. Czas wracac do samochodu. Jeszcze rundka po okolicy i zerkniecie z okien na miasto noca.
Nastepny dzien to oposzczenie hotelu o wczesnej porze. Po poludniu zawita silna ekipa i bedzie wesolo :) Na razie do tego czasu mala wyprawa do centrum miasta a dokladnie do Balboa Park, gdzie mozna spedzic chwilke odladajac piekny park i budynki w wiekszosci muzea. Niedaleko miesci sie San Diego ZOO. Popoludnie to plaza w La Holla... zachod slonca. Wieczorem londujemy w Bahia resort bardzo fajnym hotelu nad oceanem :)