czwartek, lutego 05, 2009

Zostałem Kanapowym Surferem :)

Stało się, znalazłem się w dużym gronie osób należących do organizacji non profit którą jest CouchSurfing. Jest to pomysł stary jak sam internet ale wdrożony na duża skalę dopiero na początku nowego milenium. Wszystko to polega na przechowywaniu w swoich domach wędrowców z całego świata z nadzieją, że ktoś gdzieś kiedyś prześpi nas u siebie i pomoże przy zwiedzaniu. Wystarczy zarejestrować się nastronie www.CouchSurfing.com, pomyślnie przejść weryfikację i zostaje się członkiem globalnej wspólnoty. Dalej to już prosta sprawa, udzielamy gościny jakiemuś wędrowcowi który odpowiednio wcześniej ustalił wszystko z nami przez net, następnie zadowolony z gościny człowiek wystawia nam opinie (pozytyw) i tak zdobywamy zaufanie na którym tak naprawdę oparty jest couchsurfing. Dzięki temu można zaoszczędzić dużo pieniędzy, które człowiek straciłby na hotele. Jeśli nie możemy przenocować ludzi to jest opcja oprowadzenia po miejscach, które nas interesują a pomocnych dłoni jest mnóstwo . Czyli reasumując - zapisując się do wspólnoty mamy zapewniony darmowy nocleg i w większości pomoc przy zwiedzaniu kogoś miejscowego co czasem jest lepsze niż przewodnik. Oczywiście dobieramy starannie osoby u których chcemy przenocować zwykle pod kątem wspólnych zainteresowań, wieku lub poglądów.
W San Francisco odbywają się w każdą środę spotkania Couchsurferów w Coffe Bar na rogu Florida Street i Mariposa Street. Przychodzi sporo ludzi z całego świata, miejscowych chętnych do poznania ludzi i przyjezdnych, którzy akurat "surfują". Właściwie, każdy z ulicy może wejść i bez najmniejszego problemu zostanie "zassany" przez grupę, atmosfera niepowtarzalna a znajomości czasem na wagę złota.

I am here to recrute You...

O Harveyu Milku, który jako pierwszy został wybrany na urząd państwowy mimo otwarcie manifestowanego homoseksualizmu, mało kto słyszał w Polsce. Tymczasem w Ameryce uważany jest za symbol zmagań o wolność i demokrację. Przyznam, że nie słyszałem o nim do momentu, kiedy na ekranach pojawił się film Milk. Z plakatów co krok uśmiechał się do mnie Sean Pean co nie mogło zostać nie zauważone. Obejrzałem film i zrozumiałem lepiej atmosferę lat 70 tych w San Francisco i pewien okres z historii miasta w którym żyję. Wypadało potem odwiedzić miejsca, gdzie miały miejsca wydarzenia pokazane w filmie.
Harveyowi, który doprowadził do zrównania praw gejów w Kalifornii, stawia się pomniki, nazywa ulice jego imieniem. W milenijnej ankiecie tygodnika "Time" Milk znalazł się w setce najsłynniejszych postaci, ikon XX w. Obok Lennona, Che Guevary, Kennedy'ego, zastrzelonych podobnie jak on, przez fanatyków.
Biografia Milka jest gotowym, barwnym scenariuszem filmowym. Służył w marynarce wojennej w czasie konfliktu w Korei, awansując do stopnia porucznika. Po powrocie z wojny długo nie mógł znaleźć sobie miejsca. Uczył w nowojorskim liceum, był agentem ubezpieczeniowym, hipisem. Po fali aresztowań gejów przeprowadził się w 1972 roku do San Francisco. Skromny sklep fotograficzny, Castro Camera, który zaczął prowadzić, szybko przekształcił się w nieformalny klub gejowskiej subkultury. Ekstrawertyk z poczuciem humoru, wspierany przez przyjaciół i kochanków, przekonał się, że wykluczenie i dyskryminację można pokonać kartą do głosowania w demokratycznych wyborach. Z lokalnego przedsiębiorcy broniącego gejowskich interesów w dzielnicy przekształcił się w aktywnego działacza politycznego, trzykrotnie ubiegającego się bez powodzenia o wybór do samorządu miejskiego.
W 1977 r. jako pierwszy zdeklarowany homoseksualista objął w końcu publiczny urząd radnego. 27 listopada 1978 r. lider ruchu gejowskiego wraz z burmistrzem San Francisco został zamordowany. Tak narodziła się jego legenda. Został uznany za ofiarę i męczennika sprawy gejowskiej. To on przekonał opinię publiczną, że wolności, której pragną homoseksualiści, potrzebują wszyscy. Że poszanowanie praw człowieka oznacza również obowiązek akceptacji godności osób o odmiennej orientacji. Zamachu dokonał ultraprawicowy radny Dan White, który dostał wyrok tylko 8 lat a wyszedł po pięciu. Po 2 latach od wyjścia z więzienie popełnił samobójstwo.
Niektórzy sądzą, że pojawienie się filmu "Milk" w momencie kolejnego wielkiego przełomu: objęcia przez czarnoskórego senatora Obamę prezydenckiego urzędu, nie jest przypadkiem. I może pomóc w przeforsowaniu odrzuconej niedawno ustawy zezwalającej na legalizację homoseksualnych małżeństw w Kalifornii - Poprawka numer 8.
Harvey Milk

Castro


Przed przylotem do San Francisco żyłem w błogiej niewiedzy lub ignorancji dotyczącej pewnej dzielnicy w tym mieście a będącej jednym z największych skupisk "kochających inaczej". Przyznam, że mieszkając tutaj przez kilka miesięcy nawet nie dotarłem w okolice owej dzielnicy. Dopiero w trakcie podróży przez stany i po świecie większość spotykanych przeze mnie ludzi kojarzyło San Francisco ze światową stolicą gejów i lesbijek. Miasto jest piękne i ma niesamowity klimat co przyciąga ludzi o różnych orientacjach i poglądach na życie. Dla osoby wychowanej w Polsce gdzie tolerancja do odmienności prawie nie istniała, pojawienie się na ulicy Castro przepełnionej trzymającymi się za ręce i całującymi mężczyznami była sporym szokiem. Z czasem przywykłem do tych widoków i jednym z punktów każdego odwiedzającego mnie turystę jest wizyta w dzielnicy Castro. Miejsce ma koloryt i miłą atmosferę, czasem niektóre widoki mogą wydawać się niesmaczne ale to już skrajności o których nie będę się rozpisywał. W okolicy znajdziemy dużo ciekawych lokali w których spotkać można też pary heteroseksualne i nie jest to czymś dziwnym. Nawet jest trendy pojawić się na Castro z grupą ludzi z pracy. A nic nie zapowiadało, że akurat w San Francisco znajdą swój azyl kobiety i mężczyźni spod znaku tęczowej flagi. Właśnie dzięki takim flagom wywieszanym za okno łatwo zorientować się że jesteśmy w dzielnicy Castro.
Do lat 60-tych XX wieku o gejach nikomu się tu nie śniło, była to zamożna dzielnica willowa, znana jako Eureka Valley, zamieszkała głównie przez konserwatywnych, katolickich Włochów i Irlandczyków. Katalizatorem zmian byli długowłosi bitnicy i pseudo „artyści", dzieci-kwiaty z "summer of love" lat 60-tych z Haight i Ashbury. Katolicy z Castro w obawie przed upadkiem moralnym dzielnicy, zaczęli wyprowadzać się na Półwysep i nad East Bay, pozostawiając puste wiktoriańskie wille, których ceny szybko spadały. Nastąpił gwałtowny napływ gejów, w ciągu kilku lat w okolica zmieniła się w azyl dla wyrzuconych poza nawias społeczny homoseksualistów z całego kraju, którzy zajęli całą dzielnicę silnie się jednocząc w zmaganiach z władzami miasta i policją. Lata 70. i wczesne 80. były złotym wiekiem Castro. Dzielnica tętniła życiem przez 24 godziny i 365 dni w roku. Oglądać, pobyć, zabawić się przyjeżdżały całe Stany, Kanada, Europa. Tutejszy gay pride w czerwcu orazFolsom (Castro) Street Fair w październiku, a także „największy na świecie" uliczny festyn z okazji Halloween osiągały już wtedy rozmiary rzadko widywane i dzisiaj. W połowie lat 80. nikt już nie miał wątpliwości, czym jest AIDS, i słodkie życie skończyło się tu jak nożem uciął. Zmarło wyjątkowo wielu stałych mieszkańców dzielnicy, nie było dnia bez konduktu pogrzebowego. Dzielnica stała się symbolem przetrwania. W latach 90. sytuacja zaczęła wracać do "normy", ponownie zaczęła napływać młodzież, która brała w posiadanie pustostany po super okazyjnych cenach. Odżyła dawna sława Castro, a czynsze zaczęły znów piąć się w górę. Dzielnica komercjalizowała się i przeludniła. Starsze pokolenie, zmęczone tłokiem i ruchem, przeprowadzało się w spokojniejsze okolice, co sprzyjało kolejnemu odmłodzeniu populacji. Młodzi, zawsze spragnieni nowych twarzy, zapełniali ulice, lokale i sklepy. Około roku 2001 życie w Castro stało się super drogie, dzielnica jest wymieniana wśród najbardziej snobistycznych obszarów miejskich w Stanach.
Jedną z największych atrakcji Castro jest stare kino Castro Theatre z roku 1922, przy ulicy Castro 429 - wielki szyld i neon widać już z Market Street, jest swego rodzaju symbolem dzielnicy. Różowe fasady i wnętrza w stylu artdeco , organy, których używano podczas projekcji niemych filmów na początku stulecia - to niezapomniana wycieczka w przeszłość. Od kiedy na ekranach kin zagościł film z SeanemPenem - Milk, każdy mieszkaniec miasta koniecznie chce obejrzeć tą produkcję w Castro Theatre. Niedaleko znajduję się Harvey Milk Plaza to stacja metra i muzeum poświęcone pamięci jednego z najwybitniejszych amerykańskich działaczy ruchu gejowskiego, zabitego w 1978. Troszkę na uboczy ale łatwo znaleźć - znajduję się pod ogromną masztem z flagą w kolorach tęczy górującym nad dzielnicą.
Lokali nie trzeba szczegółowo polecać, bo co krok się tu na jakiś trafia. Café Flore (zwana „epicentrum towarzyskim" ulicy Castro), Twin Peaks istniejący od lat 60-tych, pierwszy oficjalnie gejowski bar w mieście oraz równie długoletni Harvey's.
Castro