wtorek, listopada 27, 2007

Day 2. Death Valley Expedition.

Dzien 2 przywital nas slonkiem. Jezioro za dnia okazalo sie calkiem ladne. Kameralna plaza i poranne sniadanko. Opracowujemy plan na dzisiejszy dzien. Ustalanie koordynatow na Trona (reserwat narodowy) gdzie musimy poszukac noclegu. Jazda w konwoju przebiega sprawnie. Mamy staly kontakt radiowy. Docieramy do wyznaczonego miejsca ale okazuje sie ze jest tam zlot mad-max-ow :) Masy ludzi na motoroach i quadach. Zmieniamy cel. Jest oddalony o niecala mile. Ruszamy z glownej drogi przez piaszczysto-kamienista pustynie. To juz off-road. Trudna droga wymaga uwaznej jazdy, tak zeby nie uszkodzic pojazdu. Znajdujemy mila dolinke gdzie rozbijamy oboz. Przygotowujemy teren i ognisko. Pojawiaja sie ludzie na motorach i quadach. Decyzja, rozkladamy nasza bron przy samochodach dajac czytelny sygnal ze nie chcemy tutaj intruzow. Podzialalo wiecej juz nikt nie przyjechal. Chwila na relaks. Strzelanie. Rozmieszczamy cele na roznych odleglosciach. Na poczatek snajperka 7.62 na dlugi dystans. Potem zajecia w podgrupach. Ja przesiadam sie na kaliber 22 i trenuje na uboczu. Luneta jest troche zle ustawiona po ostatnim czyszczeniu wiec trzeba ja "skalibrowac" . Potem strzela bezblednie. Powoli konczy sie amunicja do sks-a. Na szczescie kupilismy duzo do 22. Dla odmiany wyciagamy "dwunastke" mosberga nazywana "pompka" :) do juz bron typu "skieruj w strone przeciwnika i nacisnij spust" :) Zmiata wszystko. nawet trafiamy w butelki w locie :).
Po tak ciezkim dniu pora na grilla. Jest miesko i kielbaski. Ale jest Thanksgiving Day wiec trzeba przygotowac wczesniej kupionego indyka ;) Rozmrazanie wielkiego indora polegalo na pozostawieniu go przez caly dzien na sloncu a potem porabaniu siekiera na male kawalki :) Potem na ruszt i wyszedl smaczny indyczek. Tradycji stalo sie za dosc. Powoli zachodzi slonce. My szykujemy sie do nastepnej nocy w samochodach. W dzien bylo goraco ale w nocy temperatuta bardzo spada. Musimy sie ubrac w cieple kurtki. I tak mija kolejny dzien.


••• Isabella Lake - Ridgecrest - Trona Pinnacles Recreactions Lands •••

•••• F O T K I ••••


Day 1. Death Valley Expedition.

  • Polska Misja Ekspedycyjna.
  • Cel: Eksploracja Death Valley
  • Dni: 5
  • Skład: 4 osoby (Dorota i Peter & Piotr i Marcin)
  • Samochody: Isuzu Rodeo i Mazda CX 7

Pierwsza grupa zwiadowcza w skladzie Dori i Peter wyruszyla w dniu 1 juz rano. My wyjechalismy po poludniu. Zwiad mial znalesc i przygotowac logistyke na noc. Kontakt zapewnial nam radioodbiornik Motorola i ustalone miesjca pierwszego spotkania w sytuacji gdy srodki lacznosci zawioda. Wyruszylismy z San Francisco przez Bay Bridge w strone Oakland, tam po drodze zakupilismy prowiant i ruszylismy na I -5. Okazalo sie ze jest telefony dzialaja i ustalilismy zbiorke nad jesiorem Izabella okolo 5-6 godzin od SF. Swieto indyka :) spowodowalo spore korki na drogach, wszyscy jechali do rodzin. Dotarlismy do celu kolo 1 am. Namierzalismy sie radiem. Grupa zwiadowcza przygotowala baze logistyczna nad samym brzegiem jeziorka. Bylo ognisko i cieply prowiant. Whisky tez :) Spotkanie potrwalo do rana. Ksiezyc swiecil bardzo jasno. Nocleg w samochodach.



••• San Francisco - Oakland - Bakersfield - Isabella Lake •••

•••• F O T K I ••••


Mam California Drive License :)

Zdalem drive test :)


Czesc druga "robienia" prawka w Cali. Po tescie pisemnym przyszla pora na egzamin praktyczny czyli jazde po miescie. Przez strone internetowa DMV ustalilem termin spotkania (ponad tydzien czekania w San Jose i miesiac w San Francisco). Wybralem San Jose, znam miasto i okolice wiec czulem sie pewniej. Procedura wymaga zeby kazdy zdajacy przyjechal samochodem na egzamin, moze byc z wypozyczalni z dokumentem (listem od wypozyczalni ze zgadzaja sie zebym na tym wozie zrobil test) ubezpieczeniem, samochodem znajomego z upowaznieniem i z osoba majaca juz prawo jazdy itp... Okazalo sie ze wystarczy tylko kwit z wypozyczalni (na ktory nawet nie patrza :) i przyjechalem sam :) .Egzamin mialem na 2.20 pm wiec jeszcze nie bylo korkow. Dotarlem spokojnie w godzinke z SF, pogoda byla sloneczna wiec humor dopisywal. Nawet sie nie stresowalem (jest kilka prob wiec mozna spokojnie do tego podejsc). Zaparkowalem pod DMV w SJ. W srodku jak zwykle klebil sie tlum ludzi (w DMV zalatwia sie prawie wszystko hehe) Zglosilem sie do okienka z tabliczka DRIVE TEST i dalem wszystkie tymczasowe papierki. Pan (90% pracownikow to kolorowi) sprawdzil wszystko (nie przygladal sie papierom z rentowni) i wydrukowal kwitek i kazal podjechac wozem na linie egzaminacyjna pod urzedem. Podjechalem i ustawilem sie w kolejce, dwa wozy byly przede mna. Jeden samochod zostal zdyskwalifikowany za brak jednego swiatla stopu. Dwie groznie wygladajace panie egzaminatorki pojawily sie na scenie :) Do mnie podeszla ta mniej groznie wygladajaca hehe. Podpisalem karte ze rozumiem o co chodzi itp. Nastepnie opadlilem stacyjke i musialem pokazac co gdzie jest :) hamulce, klakson, swiatla itp jedyne co "nowe" to znaki reka (jak pokazac chec skretu w lewo, prawo i stop przy pomocy lewej reki). Potem Pani wsiadla i powiedziala zebym wykonywal jej instrukcje. Ze nie bedzie kazala robic czegos "Illegal" (a co typowe dla polskich egzaminatorow ktorzy lubia kazac skrecac w niedozwolone miejsca zeby czlowieka uwalic) Powiedziala ze bedzie wszystko notowac i zebym sie tym nie stresowal. I ruszylismy. Jazda trwala moze z 15 minut. Egzaminatorka okazala sie bardzo sympatyczna i usmiechnieta i mowila "we wont You to pass the egzam" :) Zrobilem kilka bledow typowo europejskich hehe ale jak dojechalismy to zostalem poinformowany ze zdalem. Chwile poswiecila mi na wytkniecie bledow, gdzie najwiekszy byl ze nie spojrzalem przez ramie w lewo jak ruszalem spod kraweznika (patrzylem w lusterka) a oni sa na tym punkcie wyczuleni !! chodzi o martwe punkty. Ucieszylem sie i poszedlem do okienka po tymczasowe ale juz potwierdzone prawo jazdy. Taki kwitek. Odbieram plastik za 2 tyg do 4 tyg. Wiec bylo milo i przyjemnie. Zeby w Polsce to tak wygladalo......