poniedziałek, grudnia 17, 2007

Steinbeck Country

Podróże z Steinbeckiem. W poszukiwaniu Ameryki... cdn

(...) Widziałem w ich oczach coś, co miałem widzieć wciąż i wciąż we wszystkich zakątkach kraju - palące pragnienie odjazdu, ruszenia się, wybrania się w droge, dokądkolwiek, byle daleko od każdego Tutaj. Mówili spokojnie o tym, jak bardzo chcą wyjechać któregos dnia, przenosić się z miejsca na miejsce, swobodni i nie zakotwiczeni, nie ku czemuś, ale od czegoś. Widziałem to wejrzenie i słyszałem tę tęsknote wszędzie (...)


(...) Jeden mały chłopiec lat około trzynastu przychodził co dzień. Stawał nieśmiało z boku i patrzał na Rosynanta; zaglądał przez drzwi, nawet kładł się na ziemi i badał tęgie resory. Był cichym, wszędobylskim małym chłopcem. Przychodził nawetw nocy, aby popatrzeć na Rosynanta. Po tygodniu nie mógł już dłużej wytrzymać. Słowa utorowały sobie zajadle droge poprzez jego nieśmiałość. Powiedział:
- Jakby pan mnie za sobą zabrał, to wszystko bym robił. Gotowałbym, zmywał wszystkie naczynia i robił całą robotę, i opiekowałbym się panem.
Na nieszczęście dla mnie znałem jego marzenia.
- Chętnie bym cię wziął - powiedziałem - Ale komitet szkolny i twoi rodzice, i całą masa innych mówi, że nie mogę.
- Wszystko będę robił - odrzekł. I myśle, że tak by było. Przypuszczam, że ani na chwilę nie dał za wygraną, dopóki nie odjechałem bez niego. Miał to marzenie, które ja miałem całe życie, i nie ma na to lekarstwa (...)