wtorek, listopada 13, 2007

"Nasi" tu są :)

Odkrylismy POLSKI sklep kilka blokow od naszego mieszkania :) na 24th i Geary. Jest wszystko co trzeba od szynki i baleronu przez kielbase i kabanosy po bulke tarta i ptasie mleczko... hehe jak swojsko. Wlasciciel ma ten sklep juz od ponad 30 lat. W wolnej chwili dowiem sie wiecej, moze ma jakas fajna historie do opowiedzenia.


Zwykłe robotnicze życie :)

I jak co piatek biegiem do Enterprice po samochod. Obralismy pewna taktyke :) zamawiamy przez net najtanszy econo a na miejscu targujemy sie o mocniejsza maszyne, zwykle jest to przed zamknieciem wiec daja co maja a "maja" hehe . Testujemy wszyskie wieksze amerykanskie samochodzy zeby miec jakis fun :) Tym razem byl skromny Dodoge ale trzeba wszystko sprawdzic. Pojechalismy na kolacje do Berkeley do naszej przesympatycznej Beatki. Zaprosila sister z chlopakiem, wiec byla to "polska" kolacja przy wloskiej pizzy i californijskim winie (glowa bolala). Rano ruszylismy do "naszych" w Monterey na macgregora ktory juz czekal na wlaczonych silnikach :) trzeba bylo zlowic rybki na kolacje bo jedzonka nie bylo innego. Zaczelo sie dosc zabawnie, Peter zaczal od pokazania drugiemu Piotrowi jak sie lowi (zarzucil wedke i pokazal jak sie tym poslugiwac i co robic, nastepnie poderwal do gory i ..... byly 2 ryby !!! ubaw byl niezly .... poczym Piotr powtorzyl czynnosc z .... identycznym skutkiem ... nastepne 2 ryby !!! no to juz bylo mocne hehe ). Potem trafila sie jeszcze jakas rybka i byloby super ale nasz lina sie zerwala i trzeba bylo sie ratowac. W tym wszystkim ryby "zaginely" wiec musielismy lowic od nowa, udalo sie i mi przypadla rola "goscia od patroszenia" . Winko , rybki, gadu pogadu, winko, winko, whisky i kolegow do knajpy nie wpuszczono : YOU ARE INTOXICATED... trudno . Rano wieeeeelki kac. I maly sztorm ale pogoda boska, slonko mocno dawalo. Potem powrot. Takie zwykle robotnicze zycie w californii...