środa, września 12, 2007

Las Vegas

Mamy hotelik na Stripie :) pod samym tower gdzie na wielkiej wysokosci odbywaja sie rozne atrakcja typu wjazd na fotelikach na sama iglice i opad .... brrr i karuzela ktora na ramieniu wysowa sie nad deck i ludzie maja swietn panorame miasta z duza dawka adrenaliny, jest tez masa innych rozrywek ale to nie moja bajka ;)
Masa jest kapliczek udzielajacych slubow i co mnie rozbawilo -sluby nie wysiadajac z saochodu hehe taki mac-drive :) oczywiscie duzo tabliczek "mowimy po polsku".
Poszlismy wieczorkiem ogladac show pod kasynami i hotelami i chyba najfajniejsze robi Treasure Island gdzie dwa statki pirackie ostrzeliwoja sie ponad gapiami ( na jednym sa same zgrabne panie od ktorych ciezko oderwac wzrok :)
Generalnie masa swiatel i kiczu. W Las Vegas bylem 7 lat temu i przyznam ze sie mocno rozbudowal i buduje dalej i dalej.
Nastepnego dnia po ciezkiej i dlugiej nocy robimy "basenik" i opalanko. Wzialem mapke i wpadlem na pomysl pojechania do Death Valley, 2-3 godzinki jazdy. GPS w moim telefonie pomaga w dotarciu nawet do najdziwniejszych miejsc ktorych nie ma na mapach :) bez tego urzadzenia jazda zajelaby mase czasu nie liczac pomylek itp.
Ruszamy troche pozno ale docieramy przez pustkowia do Zabriskie Point :) temperatury sa "mocne" to lubie. Snujemy sie po wymarlej krainie z pieknymi widokami, maly stop w Badwater lowest point in us :) slone jezjiorko (skamieliny raczej).
Powracamy noca, caly dzien za kierownica i robie sie zmeczony ale na pustych drogach testuje samochodzik :) wyciskam 110 mph, minimalnie a bym trafil zablakanego kojota ufff naprawde minimalnie... docieramy do hotelu ledwo ciepli... ja padam a chlopaki ida zobaczyc jeszcze pozostale kasyna. Rano Leaving Las Vegas...