czwartek, lutego 18, 2010

Julia Pfeiffer Burns State Park

Luty w tym roku jest nieprzewidywalny, upały mieszją się z burzami i opadami deszczu. Przewidywalność pogody jest bradzo kiepska. Zwykle ranki są mgliste a popołudnia i wieczory przepiękne. Korzystając z długiego weekendu nasza mała grupka przyjaciół postanowiła wybrać się na wyprawę do Big Sur. Zanim się wszyscy zebrali bylo już po 10 rano, wyruszyliśmy z San Francisco pełni nadzieji na ujrzeie pięknych widoków nie przesłoniętych białą mgiełką. Korek na drodze był spory widocznie wszyscy wpadli na podobny pomysł. Wystaliśmy się sporo na zjeździe do Monterey i potem przy Carmel. Mały przystanek przy jednej z najpiękniejszych misji katolockich dał nam przedsmak tego co czekało nas później. W niedziele można zwiedzać cały kompleks za darmo, warto poświęcić kilka chwil na widoki starych budynków z XVII wieku. Z Carmel odbiliśmy na słynną Pacific Highway 1 i jechaliśmy wzdłuż oceanu zatrzymując się na wybranych punktach widokowych. Celem był Julia Pfeiffer Burns State Park z malowniczą Pfeiffer Beach do której, prowadzi słabo oznakowana odnoga Hwy-1, wiodąca przez Sycamore Canyon. Musieliśmy się wracać po przejechaniu skrętu. Parking na miejscu jest tak mały, że obowiązuje zasada - jeden wyjeżdża a drugi wyjeżdża. Za 5$ odczekaliśmy około 20 minut na naszą kolej ale było warto. Na białych piaskach plaży wznoszą się skały, których kolor wraz ze wzrostem natężenia światła zmienia swą barwę od brązowego poprzez czerwień aż do pomarańczowego. Słynne ze zdjęć skały tworzą wrota przez ktore przelewa się spieniona woda a przy zachodzie słońca krwisto czerwona tarcza znajduję się idealnie wewnątrz ogromnego otworu. Raj dla fotografa. Fale były tak ogromne, że mieliśmy 3 ofiary, które stojąc zbyt blisko zostały zalane :). Miejsce rewelacyjne na spędzenie miło dnia. Mijaliśmy pochowane w skałkach pary popijające winko i rozkoszujące się chwilą. Zajeło nam trochę czasu delektowanie sie tym miejscem ale czas nieubłaganie uciekał. Pozstało nam jeszcze podjechać do pobliskiego McWay Falls, wodospadu spływającego prosto do oceanu. Zaparkowaliśmy przy drodze i przeszliśmy kilka metrów szlakiem. Widoki przepiękne. Biały welon wylewającej się wody uderzający o brzeg piaszczystej plaży tworzy romantyczny klimat, udzielił się on młodej parze, która postanowiła zawrzeć związek małżeński własnie w tym miejscu blokując szlak :). Posiedzieliśmy chwilę w oczekiwaniu na piękny zachód słońca... Czerwień zakryła horyzont a ja podziwiałem stalowy odcień oceanu, który przypominał ogromną masę rtęci próbującą ustabilizować swój kształt ale wiatr jej nie pozwalał i kołysała się równomiernie w usypiającym rytmie...

Julia Pfeiffer Burns State