wtorek, marca 03, 2009

Spring Break w TJ pod ostrzałem

Nastał okres przerwy w nauce dla studentów zwany "Spring Break", kiedy to rzesze młodych ludzi rozjeżdżają się po popularnych - rozrywkowych miejscach na Florydzie, w Arizonie, Nevadzie i Kalifornii. Żądni większych doznań i uciech - wybierają za swój cel Meksyk. Cancun i okolice zostają dosłownie "najechane". Zachodnie wybrzeże od lat wybiera się do Tijuany i Baja California - Rosarito Beach. I w związku z tym media "trąbią" cały czas o niebezpieczeństwach z tym związanych. Bardzo mocno odradzane są w tym roku wypady właśnie do przygranicznych miejscowości, a szczególnie do TJ czyli Tijuany i Rosarito Beach, gdzie toczy się bardzo brutalna wojna karteli narkotykowych, w której najbardziej cierpią niewinni ludzie. Taktyka zastraszania i atakowania "cywili" jest nową formą przemocy w wojnie karteli narkotykowych, która szczególnie gwałtownie toczy się w mieście Tijuana na granicy z Kalifornią oraz w Baja California w Meksyku. Bandy "żołnierzy" karteli otwierają ogień w kinach, restauracjach, kompleksach handlowych, barach i na ulicach. Za eskalację przemocy odpowiadać może osłabiony wojną kartel Arellano Felix, który chce zademonstrować siłom bezpieczeństwa i konkurencyjnym kartelom, że mimo porażek wciąż jest zdolny do walki. Napastnicy w kamizelkach kuloodpornych, uzbrojeni w broń automatyczną, wtargnęli niedawno do popularnego lokalu w Tijuanie i otworzyli ogień do tłumu. Zabili kobietę i czterech mężczyzn. Według policji prawdopodobnie nikt z ofiar strzelaniny nie miał powiązań z gangami narkotykowymi. Jak dotąd w toczącej się w tym roku wojnie karteli "szwadrony śmierci" polowały na członków innych gangów, a postronni widzowie ginęli tylko przypadkiem. Prezydent Meksyku Felipe Calderon wysłał od stycznia 2007 roku tysiące żołnierzy oraz oddziały policji federalnej do Dolnej Kalifornii. Wojsko pojmało kilku liderów Arellano Felix i skonfiskowało znaczne ilości narkotyków, łamiąc częściowo potęgę klanu, który wzbogacił się w latach 90. na przemycie kokainy do Kalifornii, jednego z największych rynków narkotyków na świecie. Interwencja sił rządowych nie powstrzymała jednak fali przemocy, a kartel Felix stoi prawdopodobnie za atakami na niewinne osoby. Fala morderstw popełnianych przez kartele w Meksyku nasiliła się w 2008 roku; zginęło około 5400 osób. Armia zaleca mieszkańcom Tijuany pozostawanie w domach, na ile to tylko możliwe. Wojna gangów odstraszyła zagranicznych inwestorów. Stany Zjednoczone wysłały do Meksyku setki milionów dolarów, by wspomóc sąsiada w walce z kartelami. Trzy największe gangi walczące o terytorium sięgają po przerażające środki, by prześcignąć się w przemocy i odstraszyć rywali. Ścinają głowy i ćwiartują ciała, wrzucają je do beczek z kwasem i nawet szturmują szpitale, by dobić ranne ofiary. Pierwszy poważny atak na "cywili" polegał na obrzuceniu tłumu granatami podczas święta niepodległości Meksyku w mieście Morelia. Zabito osiem osób, raniono ponad sto. Wiele powracających osób z Meksyku uważa, że informacje w mediach są mocno przesadzone i najbardziej przez to ucierpiał przemysł turystyczny. Ale nie wiadomo jak będzie wyglądała sytuacja, kiedy "zwali" się tam masa amerykańskich studentów, którzy będą łatwym celem ataków - bardzo spektakularnym i zabicie lub porwanie jakiegoś obywatela USA spowoduje wielki odwrót kapitału i turystów.