piątek, stycznia 04, 2008

South Padre Island Expedition - Part II

Uzbrojeni w wykrywacze radarow i GPS-y mkniemy przez I-10 w strone celu. Tego dnia trzeba przejechac najdluzszy odcinek. Musimy byc nad morzem na wigilie. Wjazd do Texasu przez El Paso, jadac autostrada po prawej stronie za rzeka pojawia sie miasto, troche za brzydkie na amerykanskie.... domki bez okien, blacha falista typowa dla trzeciego swiata i brud. Chwila to Ciudad Juarez ! tak blisko na wyciagniecie reki. Dwa swiaty oddzielone Rio Grande. Bylem tam we wrzesniu i osobliwe doznanie :) dla eropejczyka lub kogos z kraju cywilizowanego to niezly szok. To inny meksyk. Jesli ktos chce zwiedzic ten kraj niech unika przygranicznych miejscowosci zeby sobie ie wyrobic zlego zdania. Ciudad Juares to zwykle miejsce sex-wycieczek gdzie dostanie sie wszystko od dziecka, nastolatki po HIV i kule w glowe. Przejechalismy przez El Paso w szybko nie zatrzymujac sie. Kierunek poludnie. Lubie Texas. Speed limit 80 mph ! To jest to. Droga miedzystanowa I-10 to istna rzeznia, na poboczach lezaly zabite przez samochody duze ilosci saren, jeleni, pancernikow, kojotow i roznego rodzaju zyjatek, najgorsze doznanie to skunks ! zapach trudny do wytrzymania. Znaki ostrzegawcze o przebieganiu saren nic nie daja, przy predkosci 80 mil nie ma szans ominac zwierzaka. Trucki maja dobrze bo nic nie grozi kierowcy, slabo jesli chodzi o zwykly samochod... przyznam ze nie widzialem takiej ilosci zabitych zwierzat. W jednej knajpie widzialem napis " You kill it, we grill it" co sugerowalo ze mozna przyniesc potracona zwierzyne. Tak wiec pedzilismy I-10 z dusza na ramieniu i rozgladalismy sie na pobocza obserwujac stadka pasace sie w poblizu i liczac ze akurat nie zechca przebiegac. Najgorzej jest po zmroku i rano. Ale udalo sie be trafienia. Z predkoscia nie przesadzalismy, zwazajac na tabliczki "dont mess with Texas" :) . I po ciezkim dniu dotarlismy do San Antonio ufff. Co dziwne ale trudno bylo znalesc miejsce do spania w downtown, wiec poszukalismy troszke dalej. Pomimo zmeczenia postanowilismy wybrac sie na spacerek po przepieknym miescie. Pierwsze kroki skierowalem do Alamo, stoi tam twierdza majestatycznie, podswietlona w nocy. To tutaj ukulo sie to amerykanskie poczucie heroizmu, bohaterstwa, walki do konca... "Pamietajcie Alamo" krzyczeli zolnierze jak wycinali wojska meksyku. Paradoksalnie najwiecej tu spadkobiercow Santa Anny, los bywa przewrotny. Ulice ponazywane sa nazwiskami obroncow Alamo... Travis, Crockett, Bowie i inni. Miasto opisze w osobnym poscie, jest wyjatkowe i nalezy mu sie troche wiecej tekstu :) . Spacerek po uliczkach i po slynnym riverwalk, wszystko pooswietlane lampami i rozwieszone na drzewach lampki choinkowe. Wrazenie zrobilo mocne. Zmeczenie wkoncu nas dopadlo i szybko pogonilo do hotelu. 24 grudnia, wigilia, ruszamy na kolacje. ta wyjatkowa chwila w roku spotka nas w Brownsville, malutkim miescie przy granicy z meksykiem i kilka mil od zatoki meksykanskiej. Szybko pokonalismy dystans dzielacy piekne San Antonio od tego nadgranicznego miasteczka. Jeszcze tylko pozostalo dokupic brakujace produkty, zeby stol wielkanocny nie wygladal za skromnie. Wynajelismy hotel z aneksem kuchennym. Wigilia. Bylo wszystko jak trzeba. Dania z ryb, barsczyk a nawet oplatek, tylko .... smutno, bliscy, rodzina daleko. Jakos nigdy nie przepadalem za swietami. Rano glowa troche bolala. Cel wyprawy byl juz na wyciagniecie reki. South Padre Island. Dojechalismy tam w niecala godzine i poszukalismy jakiegos hoteliku. Cena zdecydowala. Wyspa polaczona jest kontynentem dlugim mostem. Powiem tak wjazd i sama wysta przypomina mi BARDZO South Beach w Miami !!! naprawde kopia tamtego miejsca, tylko bez takiej ilosci hoteli (co zapewne sie zmieni i to bardzo szybko), pomyslelismy ze to jest swietne miejsce na inwestycje. Warto kupic tu kawalek ziemi zeby za 2-5 lat wyjaz potezne pieniadze. Ta wyspa rozrasta sie widocznie, dzwigi i szkielety nowych condo i hoteli co krok. Klimat karaibow. Bylem we wrzesniu ale na polnocnej czesci wiec wiem jak gorace jest morze. Gotowane mleko :) wchodzisz z plazy bez zajakniecia (to dla zmarzluchow takich jak ja ideal). Plaze na calej dlugosci... jeszcze wszystko dzikie na polnocy South Padre Island, droga konczy sie nagle, i parkujemy samochod i ruszamy w po wydmach do morza. W zime nie jest ono tak cieple jak w pozostale pory roku. Przyznam ze dla mnie za zimne. Ale pewnie juz za 2-3 miesiace.... :) Slonko za to daje mocno. Lazimy po piaskach, przez chwile czuje sie jak Lawrece z Arabii. Pierwszy dzien swiat to milokaj pluszak i polskie koledy na kocu na srodku dzikiej plazy.... przyznacie ze inaczej :) ale ja zawsze lubie "inaczej". Kilka dni relaksu. Odpoczac, niemyslec, zapomniec... W miedzy-relaks-czasie pojechalismy w odwiedziny na polnocna czesc wyspy, ktora jest parkiem narodowym. Tam to sa pustki.... kilometry plazy bez zywej duszy. Potem krotka wizyta w Corpus Christi. Miasto z serii tych ktore mi sie podobaja :) Klimacik nadmorski, karaibski, w lecie parno i wilgotno jak w azji. Odwiedzilismy repliki okretow Kolumba. Przejechalismy charakterystyczny dla miasta most, spacerek przy lotniskowcu (opisalem to miasto wczesniej) i kolacja w super knajpie Pier 99, gdzie mozna zamowic za niewielkie pieniadze mase krewetek (uwielbiam maniakalnie). Porcje byly solidne, musialem poprosic o box i mialem swietne sniadanko. Droga powrotna na wyspe dluzyla sie bardzo, brzuchy wypelnione owocami morza pragnely tylko ... piwa. Co udalo sie zrobic w hotelowym jacuzzi. W koncu to mial byc wypoczynek. Ostatniego dnia jeszcze kilka godzin na plazy... ciezko opuszczac to miejsce. Mysle ze bede tu chcial jeszcze przyjechac. mam nadzieje ze poznam to miejsce i pozostanie ono jeszcze troche dzikie. (Jest szansa bo ludzie nie kojarza Texasu z takimi miejscami, chyba ze studenci na spring break ;).
Wyprawa od tej chwili zmienia sie w Southwest Expedition...

sorki, przed korektą

[El Paso, TX - San Antonio, TX - Brownsville, TX - Corpus Christi, TX
- South Padre Island, TX ]


F O T K I
•••