wtorek, listopada 27, 2007

Mam California Drive License :)

Zdalem drive test :)


Czesc druga "robienia" prawka w Cali. Po tescie pisemnym przyszla pora na egzamin praktyczny czyli jazde po miescie. Przez strone internetowa DMV ustalilem termin spotkania (ponad tydzien czekania w San Jose i miesiac w San Francisco). Wybralem San Jose, znam miasto i okolice wiec czulem sie pewniej. Procedura wymaga zeby kazdy zdajacy przyjechal samochodem na egzamin, moze byc z wypozyczalni z dokumentem (listem od wypozyczalni ze zgadzaja sie zebym na tym wozie zrobil test) ubezpieczeniem, samochodem znajomego z upowaznieniem i z osoba majaca juz prawo jazdy itp... Okazalo sie ze wystarczy tylko kwit z wypozyczalni (na ktory nawet nie patrza :) i przyjechalem sam :) .Egzamin mialem na 2.20 pm wiec jeszcze nie bylo korkow. Dotarlem spokojnie w godzinke z SF, pogoda byla sloneczna wiec humor dopisywal. Nawet sie nie stresowalem (jest kilka prob wiec mozna spokojnie do tego podejsc). Zaparkowalem pod DMV w SJ. W srodku jak zwykle klebil sie tlum ludzi (w DMV zalatwia sie prawie wszystko hehe) Zglosilem sie do okienka z tabliczka DRIVE TEST i dalem wszystkie tymczasowe papierki. Pan (90% pracownikow to kolorowi) sprawdzil wszystko (nie przygladal sie papierom z rentowni) i wydrukowal kwitek i kazal podjechac wozem na linie egzaminacyjna pod urzedem. Podjechalem i ustawilem sie w kolejce, dwa wozy byly przede mna. Jeden samochod zostal zdyskwalifikowany za brak jednego swiatla stopu. Dwie groznie wygladajace panie egzaminatorki pojawily sie na scenie :) Do mnie podeszla ta mniej groznie wygladajaca hehe. Podpisalem karte ze rozumiem o co chodzi itp. Nastepnie opadlilem stacyjke i musialem pokazac co gdzie jest :) hamulce, klakson, swiatla itp jedyne co "nowe" to znaki reka (jak pokazac chec skretu w lewo, prawo i stop przy pomocy lewej reki). Potem Pani wsiadla i powiedziala zebym wykonywal jej instrukcje. Ze nie bedzie kazala robic czegos "Illegal" (a co typowe dla polskich egzaminatorow ktorzy lubia kazac skrecac w niedozwolone miejsca zeby czlowieka uwalic) Powiedziala ze bedzie wszystko notowac i zebym sie tym nie stresowal. I ruszylismy. Jazda trwala moze z 15 minut. Egzaminatorka okazala sie bardzo sympatyczna i usmiechnieta i mowila "we wont You to pass the egzam" :) Zrobilem kilka bledow typowo europejskich hehe ale jak dojechalismy to zostalem poinformowany ze zdalem. Chwile poswiecila mi na wytkniecie bledow, gdzie najwiekszy byl ze nie spojrzalem przez ramie w lewo jak ruszalem spod kraweznika (patrzylem w lusterka) a oni sa na tym punkcie wyczuleni !! chodzi o martwe punkty. Ucieszylem sie i poszedlem do okienka po tymczasowe ale juz potwierdzone prawo jazdy. Taki kwitek. Odbieram plastik za 2 tyg do 4 tyg. Wiec bylo milo i przyjemnie. Zeby w Polsce to tak wygladalo......

poniedziałek, listopada 26, 2007

Death Valley: 5 dni. off-road

teskt w przygotowaniu
  1. San Francisco - Oakland - Bakersfield - Isabella Lake
  2. Isabella Lake - Ridgecrest - Trona Pinnacles Recreactions Lands
  3. Trona - Death Valley (Emigrant, Srovepipe Wells, The Sand Dunes, Devils Cornfield) - Beatty ( Nevada ) - Area 51 ( Nevada ) - Longstreet Inn ( Nevada )
  4. Death Valley (Death Valley Junction, Zabriskie point, Furnace Creek, Badwater, Artist Palette, Titus Canyon)
  5. Death Valley (Furnace Creek, Scottys Castle, Ubehebe Crater, Racetrack Valley, Teakettle Junction, The Racetrack, Hidden Valley) - Olancha Dunes - San Francisco

środa, listopada 21, 2007

Miasto nieprzyjazne dla posiadaczy samochodów

San Francisco jest miastem wybitnie nieprzychylnym dla osob ktore posiadaja samochody. O ile jazda po gorkach i dolkach moze byc "fajna" o tyle juz parkowanie jest czynnoscia niekiedy niewykonalna :( Doswiadczam tego dosc czesto ale teraz to juz zaczyna byc mocno irytujace. Wczoraj dla przykladu szukalismy miejsca do zaparkowania wozu przez godzine, jezdzilismy w obrebie naszego domu... udalo sie ale bylo bardzo nerwowo. Zaparkowalismy kilka blokow od nas i mam nadzieje ze w dobrym miejscu.... A trzeba uwazac na wszystko :) Krawezniki: zielone, biale, niebieskie od ich koloru zalezy czy dostaniesz mandat czy odcholuja samochod. Wiec trzeba byc czujnym i patrzec na kolory ale jedna zasada :) jak nie ma koloru to mozna ... o ile nie ma znaku. Znaki: 2 hours parking, 4 hours parking, no parking, parking with permit... itd itp trzeba uwaznie czytac i stosowac sie do znakow, jesli masz watpliwosci to lepiej szukac dalaej. Parkoamty zwykle (ale nie zawsze) sa ograniczone czasowo 1 hour, 2 hour itd a ceny rozne w zaleznosci od miejsca, wazne nawet jesli jest parkomat to trzeba patrzec na kolor kraweznika ... (czesto parkomaty tez sa pomalowane). Nastepna wazny znak czerwony napis na bialym kwadracie, sprzatanie ulicy !! uwaznie czytac kiedy i zabierac w ten dzien samochod (zwykle miedzy 7-10 rano) a jesli juz zapomnisz to kosz 40-50 usd... Uwazac tezba tez na ulice jednokierunkowe zeby nie wjechac pod prad :) Czytac uwaznie znaki ! Bo nagle moze pojawic sie w tylnym lusterku sliczna duza limuzyna koloru czarno-bialego z przepiekna iluminacja w przecudnej oprawie dzwiekowej, a to zwykle konczy sie mandatem. Tak wiec parkowanie to tylko z permitem, na wykupionym parkingu, na prywatnym parkingu - zwykle drogim, przy parkomacie (trzeba miec duzo monet przy sobie), i przy niepomalowanych kraweznikach bez znakow pionowych ktore zakazuja itd A teraz o tych co wypisuja mandaty :) to sa ludzie pojawiajacy sie znikad :) majacy nadludzki dar znajdywania zle zaparkowanych wozow (pierwowzor supermana?) :) naprawde wystarcza 2-3 minuty i masz mandat a czasem 4 minuty i masz odcholowany samochod ( zwykle jesli szybko zareagujesz to konczy sie na 240 dolarach) ... sa naprawde szybcy !!! jakby w kazdym miejscy byl czujnik w betonie hehe. Smigaja malymi "pudelkami" na 3 kolkach, zwyklymi wozami z logo, na motorze i wozy policyjne. Jak juz dotaniesz mandat to jest opcja odwolania sie, wiec mozna sie klucic i czesto ludziom udaje sie anulowac mandat, a taki powazny policyjny mandat to sedzia jest w stanie anulowac jesli ty sie stawisz a policjant z braku czasu nie pojawi sie... co czesto sie dzieje. To mniej wiecej tak wyglada. Wiec autobusy sa pozapychane ...

wtorek, listopada 20, 2007

Rekonesans w San Jose

Korzystajac z okazji ze mamy samochod wyrbralem sie z wizyta do San Jose (ktory to juz bedzie raz...). Mieszkam przy przy parku Golden Gate i niedaleko oceanu wiec trasa jest mila, "wylatuje" na CA 1 i zaraz na I-280. Droga jest mila i przyjemna, widoki sa swietne. Na 101 - ce zawsze jest traffic i za oknem slabe krajobrazy :) Zwykle dotarcie zajmuje mi kolo 50 minut. W poniedzialek w San Francisco zrobily sie szare chmurki i pokropilo troche ale wystarczylo wyjechac poza miasto i juz bylo super slonko i upal. Zrobilem rekonesans w lokalnym DMV zeby zobaczyc jak wyglada egzamin praktyczny na prawko. Potem posnulem sie po okolicy. Po poludniu Peter zwinal sie z pracy i podjechalismy do sklepu z bronia :) Chcialem zerknac co maja na stanie i ile kosztuja giwerki. Jako permanent resident potrzebuje przyniesc moje ID i kwity za prad :) za kres 3 miesiecy lub umowe na mieszkanie i zaplacic 25 usd i zdac u nich test. Potem czekam 10 dni na sprawdzenie mnie u odpowiednich wladz i moge kupic sobie 9mm :) wpadl mi w oko HK USP Compact ... 830 usd :( duzo ale moze bedzie jakis sale lub w innym sklepie znajde taniej, zawsze zostaje klasyczna Beretta. Byl tez Desert Eagle ale to wyglada jak armata :) hehe Krotka wizyta w Costco (moim ulubionym sklepie hehe) i wracamy. Bro i driny podczas czysczenia broni :) popadalismy jak muchy ......... mosberga udalo sie poskladac dopiero rano :)

poniedziałek, listopada 19, 2007

Walijskie krajobrazy we mgle

Leniwie zaczal sie weekend, samochod wzielismy dopiero w sobote rano (sliczna maszyna Mazda CX 7) ale za to na caly tydzien, w srode po poludniu zaczyna sie dluuuuuuugi weekend. Indyk bedzie mial swoj dzien :). Ruszylismy niemrawo na polnoc przez Sausalito w strone Point Reyes. Juz u nas pod domem byl niezly fog ale wjezdzajac na mosc mielismy probke tego co bedzie nasz czekac ... Widoki do pewnego monemtu byly niesamowite, droga numer 1 biegnie wzdluz wybrzeza i jest bardzo widokowa :) niestety fog zaatakowal szybko i zniknely piekne widoki. Jazda serpentynami w gorskich rejonach nie jest mila i latwa ale jakos dalismy rade, slaba widocznosc ... Klimat i "klimat" przypominaja walie i szkocje, jest bardzo zielono i gorkowato, wiszaca mgla i mijane domki maja swoj urok nietypowy dla ameryki. Mozna tu krecic filmy o wyspach brytyjskich i nik sie nie polapie :) Dotarlismy do latarni morskiej w Point Reyes tuz przed zamknieciem. Widocznosc byla na 0 metrow ... slyszelismy ocean :) mimo to bylo ciekawie. Potem powrot w mleku i nocy ... slabo to wygladalo ale GPS pokazywal gdzie sa zakrety :) Golden Gate Bridge caly dzien byl zasloniety przez fog, jaki musza miec pech turysci ktorzy wpadna na jeden dzien do SF i zechca zobaczyc to magiczne miejsce :)
Na noc dotarlismy do Monterey, po drodze zrobilismy zakupy w polskim sklepie, kilbasa i kabanosy, ogorki kiszone i piwo zywiec :) for fun. Odbyla sie uczta staropolskim zwyczajem. Oczywiscie nastepnego dnia bolala mnie glowa... cos mi tu klimat nie "robi" jesli chodzi o trunki. Poranek sloneczny, usmiech na ustach. Cieplo bardzo wiec wszyscy w koszulkach. Przybyli do nas znajomi Asia z Kuba. Przed wyruszeniem na ocean Kuba naprawil kil, plywajac w akwalungu pod lodzia. Pogoda dopisywala i rybki tez sie zlowilo, Piotr nawet ponurkowal z lodzi wiec wszyscy byli happy :) :) :) Wieczorkiem musialem "przygotowac" rybki na grila. No i tak minol nastepny weekend (napewno nikt nie wypoczal ) ale nie o to w tym chodzi :)

[San Francisco - Sausalito - Point Reyes - Monterey]

środa, listopada 14, 2007

Prawo Jazdy po kalifornijsku

Opis procedury zalatwiania prawa jazdy w stanie California :) teoretycznie mialem 10 dni jako rezydent na zrobienie prawka. Zeszlo sie dluzej. Tak wiec caly proces jest "dla ludzi", w Polsce jest to caly rytulal z koncowym namaszczeniem ;) Ale o tym to juz mozna ksiazke napisac.
Zacznamy od internetu, na stronie DMV (Department of Motor Vehicles) trzeba bylo znalesc najbizsza placowke. NIe bylo to trudne jak sie okazalo :) w SF jest tylko jedna na Fell street (zreszta blisko mojego mieszkania i parku Golden Gate). Jest opcja umowienia sie na wizyte on-line lub telefonicznie. Zamowilem wizyte na najblizszy wolny termin. Ale z ciekawosci wybralem sie spacerkiem wczesniej zeby zobaczyc co i jak. Na wejsciu jest kontuar za ktorym siedziala jakas pani a nad nia wisiala tabliczka "start here" :) Chcialem pobrac formularz DL 44. Nie moglem znalesc w jezyku angielskim, byly prawie we wszystkich azjatyckich jezykach, hiszpanskim, rosyjskim.... polskiego nie ;) trudno . Podszedlem do pani proszac o DL 44... pani owszem dala mi i zaznaczyla co mam wypelnic...hm ja tylko chcialem wziac na wynos ;) ale ok wypelnilem szybko 3 rubryki i jej oddalem na co pani dala mi numerek i skierowala do stanowska numer 29 ... potuptalem. Tam mila azjatka poprosila mnie o Permanent Resident Card ( lub Paszport ) i Social Security Number i Adres, podalem i uiscilem oplate w kwocie 27 usd :) . Panie zapytala czy mialem badanie wzroku, hm... nie... wiec kazala mi przeczytac literki na tablicy za nia :) to mnie mocno rozbawilo . Przeczytalem. Na co pani oddala mi kwity i kazala isc do okienka B zeby zrobic fotke. Tak zrobilem. Pan z okienka B skierowal mnie na czerwony dywan i kazal czekac do innego okienka po ... !!!! karte egzaminacyjna :) dobra czemu nie. Dostalem 36 pytan gdzie mozna zrobic 6 bledow. Zdaje sie stojac przy stolikach odgrodzonych od siebie dykta :) mozna wyjac cala literature pomocnicz jak slowniki itp. Czas nieograniczony byle przed zamknieciem sie wyrobic. Poprawnie odpowiedzialem na 33, z trzech bledow jeden to przez nieuwage, drugi przez zle zrozumienie jednego slowa a trzeci to faktycznie z niewiedzy. Pani milo oznajmila ze zdalem i dostalem TYMCZASOWE PRAWO JAZDY ( w formie wydruku ) wazne 0 dni. W tym czasie mam zadzwonic i umowic sie na jazde... oki tyle ze mam przyjechc swoim samochodem lub z wypozyczalni hehe
Tak wiec trwalo to wszystko kolo 20 minut.....
"Don't be nervous. DMV wants you to pass your test. Good Luck!"
to jest piekny tekst :)
Jak widac mozna szybko i normalnie. Poszedlem po formularz a... zalatwilem wszystko :)

wtorek, listopada 13, 2007

"Nasi" tu są :)

Odkrylismy POLSKI sklep kilka blokow od naszego mieszkania :) na 24th i Geary. Jest wszystko co trzeba od szynki i baleronu przez kielbase i kabanosy po bulke tarta i ptasie mleczko... hehe jak swojsko. Wlasciciel ma ten sklep juz od ponad 30 lat. W wolnej chwili dowiem sie wiecej, moze ma jakas fajna historie do opowiedzenia.


Zwykłe robotnicze życie :)

I jak co piatek biegiem do Enterprice po samochod. Obralismy pewna taktyke :) zamawiamy przez net najtanszy econo a na miejscu targujemy sie o mocniejsza maszyne, zwykle jest to przed zamknieciem wiec daja co maja a "maja" hehe . Testujemy wszyskie wieksze amerykanskie samochodzy zeby miec jakis fun :) Tym razem byl skromny Dodoge ale trzeba wszystko sprawdzic. Pojechalismy na kolacje do Berkeley do naszej przesympatycznej Beatki. Zaprosila sister z chlopakiem, wiec byla to "polska" kolacja przy wloskiej pizzy i californijskim winie (glowa bolala). Rano ruszylismy do "naszych" w Monterey na macgregora ktory juz czekal na wlaczonych silnikach :) trzeba bylo zlowic rybki na kolacje bo jedzonka nie bylo innego. Zaczelo sie dosc zabawnie, Peter zaczal od pokazania drugiemu Piotrowi jak sie lowi (zarzucil wedke i pokazal jak sie tym poslugiwac i co robic, nastepnie poderwal do gory i ..... byly 2 ryby !!! ubaw byl niezly .... poczym Piotr powtorzyl czynnosc z .... identycznym skutkiem ... nastepne 2 ryby !!! no to juz bylo mocne hehe ). Potem trafila sie jeszcze jakas rybka i byloby super ale nasz lina sie zerwala i trzeba bylo sie ratowac. W tym wszystkim ryby "zaginely" wiec musielismy lowic od nowa, udalo sie i mi przypadla rola "goscia od patroszenia" . Winko , rybki, gadu pogadu, winko, winko, whisky i kolegow do knajpy nie wpuszczono : YOU ARE INTOXICATED... trudno . Rano wieeeeelki kac. I maly sztorm ale pogoda boska, slonko mocno dawalo. Potem powrot. Takie zwykle robotnicze zycie w californii...

czwartek, listopada 08, 2007

San Fogisco

... nastaly fogowe dni :( bialo-szare "cos" chmurowatego pojawia sie nagle i zaslania slonce. Od kilku dni mamy maly spadek temperatury i poranne "mleko", przyznam ze to troche przygnebiajace, zwlaszcza jak wyjade kawalek za miasto i tam juz jest cieplo i slonce. Widok jest niesamowity patrzac od strony poludniowej, jak wielka chmura zakrywa dokladnie cale miasto ! Jak musza byc zawiedzeni turysci ktorzy wpadli na jeden dzien do SF i chca zobaczyc Golden Gate Bridge ;) .... zobacza pewnie dolne pylony hehe .... ale trudno trzeba sie z tym pogodzic ... nadciaga zimny czas.

poniedziałek, listopada 05, 2007

Filmiki

Uniwersyteckie życie w Berkeley popite winem z Napa Valley

Niedziela to wizyta w Brkeley i Napa Valley. Na zaproszenie naszej przemilej polskiej doktorantki zawitalismy do tego "uniwersyteckiego" misteczka ( hm... prawde mowiac to dziwnie jest tutaj w bay area, miasta przenikaja sie i tak naprawde trudno sie zorientowac kiedy jestes w Oakland a kiedyw Berkeley itd.... rownie dobrze mogla to byc jedna z dzielnic SF) Zaczelo sie niezle, to co lubimy waskie i strome uliczki :) jak zwykle przy pomocy GPS dotarlismy pod podany adres i naszym oczom ukazal sie sliczny domek na gorce :) Wnetrze nas powalilo ! hm... jasny i przestronny i ..... wielki "taraso-balkon" drewniany z widokiem na panorame San Francisco... slonko grzalo ... wszystko przypominalo poludniowe wlochy... To mnie pokonalo - zauroczylem sie :) Beatka pani na tych wlosciach ugoscila nas serdecznie :) bylo jadlo i wszelakie trunki, za co dziekujemy :) Po chwili delektowania sie urokami miejsca pora byla ruszac i odwiedzic ten slynny uniwersytet of california. Zapoznalismy sie z topografia tej wylegarni lewackich elit ;) poznalismy slynna Telegraph ave. gdzie do dzisiaj jest wyczowalny hipisowsko anarchistyczno lewacki klimat ;) hehe kiedys tutaj gwardia narodowa dyskutowala ze studentami ... kilku studentow odnioslo smiertele rany, pewnie biegnac zawadzili o kule z broni palnej. Ale miejsce warte jes przemyslenia jesli ktos chcialby zamieszkac zdala od wielkiego miasta. Dociera tutaj BART wiec jakby co to mozna sie szybko przedostac do SF. Zmieszkalo, ale postanowilismy jeszcze odwiedzic Napa Valley, dotarlismy juz dosc pozno zeby zalapac sie na degustacje ale dostalismy wskazowki na potem> Rundka po valley, tylko strasznie duzo zywoplotow poprzycinanych w rzedach :( .... zaslanialy winorosl.... ani jednej nie widzialem :( trudno moze kiedys to wytna ....




[Berkeley - University of California - Napa - Napa Valley]

F O T K I
• • • • •

sobota, listopada 03, 2007

Z wizytą u Arnolda

Sobota to wyprawa do Sacramento.
Piekny dzionek :) Wzielismy wielka fure :) Dodge Dakota. Ruszylismy przez Sausalito do Fairfield, gdzie miesci sie baza lotnicza Travis. Procedura dostania sie na teren tej bazy jest dluga... SSN, ID, Drive License i papiery wozu ... i zdjecie.... ufff udalo sie. Ale park maszyn byl maly, troche zawiedzeni bylismy ale ok. Przynajmniej dali pozwiedzac w srodku maszyn. Wyglada ze duzo ruch byl ;) maszyny startowaly i ladowaly co chwile, trzeba zaopatrywac wojsco na wojnie. Zbieramy sie z bazy i ruszamy do Sacramento, stolicy Cali :) Kieruje sie na "stare miasto" zachowane w nienaruszonym stanie nad rzeka. Taki maly dziki zachod. Odwiedzamy muzeum kolenictwa. Zabawne w tym miescie sa nazwy ulic.... litery alfabetu :) i cyfry :) wiec mozna mieszkac na ulicy C ... Q .... F lub 1 na 1 street apartament 1 na rogu z I street :) itd... docieramy do Capitolu, wyglada jak kopia tego budynku z waszyngtonu :) ladny. Park dookola tez ladny. Generalnie ladne miasto :) polecam. Jeszcze na koniec mala dygresja - zaklad karny w Folsom i tyle


[San Francisco - Sausalito - San Rafael - Vallejo - Fairfield - Travis Air Base - Sacramento - Folsom ]

F O T K I
• • • • •

piątek, listopada 02, 2007

Przeprowadzka

teraz juz kilka krokow od Golden Gate Park :)

środa, października 31, 2007

8.04 pm pierwsze trzęsienie ziemi... 5.6 magnitude

Wczoraj wieczorem nastapily ziemskie turbulencje. 5.6 w skali Richtera z epicentrum kolo Alum Rock niedaleko od San Jose. Ciekawe doswiadczenie ...

czwartek, października 25, 2007

L.A. Story

Jak nakazuje staropolska tradycja udalismy sie na daleki wypad :) Los Angeles.
Musze sie zebrac i napisac cos :)

poniedziałek, października 15, 2007

tydzien

:) skonczyly sie dalekie wyjazdy, pozostalo miasto. Powoli przyzwyczajam sie do Sna Franscisco. Chodzenie po ulicach, zakupy, spotkania itp juz znam topografie na tyle dobrze ze swobodnie juz poruszam sie bez mapy. Komunikacja miejska opanowana ;) Wiem ktore dzielnice warto zobaczyc i te ktore mozna ominac. Powoli ekspansja zaczyna sie przenosic na strone zachodnia. W tygodniu poniedzialek przeznaczony byl na odpoczynek po "ciezkim" weekendzie. Ale na wtorek umowiony bylem w San Jose na jedzenie rybek, ktore zlowilem (pierwszy raz w zyciu hehe). Jak to staropolska tradycja nakazuje bylo Whisky, Jack Uzzi :) i jadło. Najlepiej oddaje to Perfect:
A w sobotnią noc, Był Luxemburg, chata, szkło, Jakże się chciało żyć! :)
Wszystkiego w brud, Alpagi łyk, I dyskusje po świt ...
bolalo rano :) zanim sie pozbieralismy byla 5 pm. Z misterem Piotrem czas misja szybko i wyglada ze wyrasta na postac pierwszoplanowa w naszej skromniej polskiej bajce :) Dac yt i pozamiatane ;) a pomyslec jak szaro i nudno by to wszystko wygladalo :)
Dorotka poszla do szkoly ;) tylko zapomnielismy kupic jej piornika w Costco ! Milej nauki, cala polska trzyma kciuki !
Caltrain to mily pociag. Lubie go bardzo naprawde. Wozil ludzi z bardzo cieplego do mniej cieplego.
W srode trzeba bylo zobaczyc nowe miejsce do mieszkania :) nareszcie biling address ! bedzie skromnie ale mila dzielnica Richmond i kilka krokow od Golden Gate Park. Duzo knajp glownie azjatyckich. Seafood !!!
Czwartek to wielkie pranie i suszenie, w tle piwo...
Piatek to ponowna proba zorganizowania spotkania polakow, i jak zwykle nieudana. Wszyscy nas olali :) wiec juz sobie darujemy proby nawiazania kontaktow z "naszymi". Poznalismy Magde polke (wyjechala dawno z kraju), zabawne bo caly ten czas byla sasiadka Piotra prawie drzwi w drzwi ;) Niestey poznalismy tez pewna osobe plci meskiej ktora wszystkim tak nieprzypasowala ze szok (tylko trzymali sie i robili dobra mine.... ja nie umiem i bylem zapewne bardzo niemily) Ale to typ czlowieka do opisania w osobnym poscie hehe
W sobote rano wzielismy samochod na weekend i ruszylismy to naszych starych przyjaciol do Monterey :) heja
Happy Hour gotowa i ruszamy w ocean. Czuje presje bo musze zlowic jakies ryby :) Zagle rozwiniete i kurs na poludnie, czas mija szybko. Cieplo i slonko daje na maxa. Po kilku godzinkach wypuszczamy skarpete i zaczynamy polowy. Ryby gdzies sie pochowaly. Powoli zaczynamy powatpiewac czy uda sie cos zlowic... zaczyna sie powoli zachod slonka a my nic nie mamy. Dorota krzyczy ze cos ma ! Jest rybka. Wstapil nowy duch. Zmieniamy lokalizacje i nic, i znowu i znowu... Teraz ja spokojnie sygnalizuje ze cos mam, nie chce sie drzec dopuki nie zobacze co to. JEST. Mam zlowilem cos duzego. Sliczna zloto-czerwona. Spora ale udaje sie wladowac do worka, no teraz jest fajnie :) chwila.... znowu jest tez spora tylko czarna. Piotrek nie ma czasu polowic bo lata co chwila z torba. Jest trzecia ale sie urywa, ale mam nastepna i nastepna :) naprawde wygladalo ze tego dnia mam farta. Nigdy nie krecilo mnie wedkowanie ale na lodzi na oceanie na zylke bez wetki to jest frajda. Zrobilo sie ciemno wiec wracamy. 5 ryb wystarczy. Okazalo sie ze odplynelismy bardzo daleko, wdziera sie niepokoj bo niewiele widac a kelp i skaly sa blisko. Dajemy rade nawet szybko i trzeba przygotowac rybki, moj instruktor pokazuje mi jak mam to zrobic ;) potem jest pyszne jedzonko, ryby smakuja rewelacyjnie. Pora na drina ;) i tak stojac na sleepie stopniowo odpadamy. Slonko wita nas o poranku hehe ide z Piotrem na dingi plyniemy na ryby w kelp. Nic ryby sie zmyly. Ale widoczki i ciepelko .... wynagradza brak ryb. Sniadanko i ruszamy na krotki rejs, pogoda zaczyna sie pogarszac. Niechciany czynnik ludzki zaczyna doprowadzac mnie do szalu, reszte tez :) Przykro ale psuje mi to cala niedziele. Wracamy, gospodarze zostaja jeszcze na lajbie. Znowu wszystko robia sami a my znowu slabo pomagalismy... fucking turysci ;)
Powrot do SF w granicach 2 godzin, (&*#%) ulga, moge napic sie piwka.
to tyle, zwykly nudny tydzien....

Zdjęcia z wyprawy

WSZYSTKIE FOTKI

poniedziałek, października 08, 2007

czas na strone internetowa z wyprawy

teraz pozostaje mi zebrac sie i zrobic web site z wyprawy, jest taka masa zdjec do przebrania ze ciary przechodza. Ale trzeba :) bo juz wisi nastepny weekend...

one shot, one kill czyli spędzanie wolnego weekendu

od wyjazdu kolegow czas plynie szybko, obawialem sie nudnych wieczorow :) a tu znajomi nie pozwalaj mi sie nudzic ;) Pogoda dopisuje wiec mozna zawsze cos zaplanowac. Piotrek wpadl na pomysl zeby zebrac polakow ktorzy akurat przebywaja w SF i spotkac sie u niego na imprezie w piatek. Zaczelo sie szukanie na Gronie i okazalo sie odzew byl duzy :) chetnych na spotkanie bylo troche. Ja uruchomilem swoich znajomych. Piotra przeniesiono w tym czasie do apartamentu po drugiej stronie ulicy (wypas z widokiem na bay brigde i zatoke). W piatek z oczekiwanych gosci pojawil sie tylko kolega Marcin i moi Piotr i Dorota. Reszta zawiodla ... smutne, czeste u polakow ale w kraju :) chyba nie ma co zawracac sobie glowy. Ale nie ma tego zlego.... bylo wesolo i do rana :)
W sobote trudno bylo wstac.... oj trudno. Ruszylismy do Los Padres (tereny us army) piekne lasy w gorach, widok na ocean... nikogo, dzicz. Chyba godzine zajelo mi ochloniecie po widokach, rozbilismy namiot i zaczal sie glowny punkt programu. SHOOTING. Postawilismy cele i bylo strzelanie. Amunicji bylo duzo wiec troche to trwalo :) brakowalo tylko puszek i butelek. Potem grill i piwko. Noc tylko byla slaba, zerwal sie mocny wiatr i nie pozwolil zasnac. Przestal rano... Spalismy z shotgunem w namiocie na wypadek odwiedzin roznych obecnych dookola zwierzakow. Ale to bardziej dla spokoju ducha :) Poranek sloneczny i znowu te boskie widoki, nawet orki sie pokazaly. Potem trzeba bylo pocwiczyc dlugiy dystans w strzelaniu. "wypas" :) mialem zabawe. Zjechalismy potem na "jedynke" i ruszylismy do Monterey na jachcik :) Mialem ochote na rybke, wiec ruszylismy na polowy. Nigdy wczesnie nie lowilem, wydawalo mi sie to nudne ale na jachcie to jakas forma rozrywki. I zlowilem hehe zeby bylo zabawnie to dwie na raz !!! nie wiem jak ale wisialy na jednej zylce... wiecej sie nie udalo. Zrobilo sie ciemno i juz nie bylo czasu zjesc. Pora wracac i sie wyspac. BYLO ZAJEBIŚCIE !!!
i tu znowu podziekowania dla Doroty i Piotra szczegolnie ! :)

[San Francisco, CA - Los Padres, CA - Monterey, CA - San Jose, CA - San Francisco, CA]