Kalifornia nie przestaje mnie zaskakiwać, myślałem, że odwiedziłem już wszystkie miejsca warte zobaczenia w okolicy, ale okazało się, że nie...
Na południe od San Francisco, ponad godzinę jazdy samochodem, niedaleko od Santa Cruz - przy drodze numer 1 znajduje się Año Nuevo State Reserve z dużą kolonią Północnych Słoni Morskich. Z informacji uzyskanych na stronie internetowej, wizyta u ssaków poprzedzona jest rejestracją - ze względu na dużą liczbę chętnych. Postanowiłem zaryzykować i pojechałem tam - bez wymaganej rejestracji, na miejscu dowiedziałem się, że często zdarza się, że ktoś nie odbierze zamówionego biletu lub po prostu jest na daną godzinę mała pula extra biletów [7 $]. Jedynie na co nie miałem wtedy wpływu - to wybór godziny, o której zaczyna się tura. W moim wypadku musiałem odczekać 1,5 godziny. W oczekiwaniu na moją grupę udałem się na pobliską plażę, gdzie zaskoczył mnie spokój oceanu i brak ludzi. Postanowiłem przespacerować się trochę i zaabsorbowany pięknymi widokami klifów, nie zauważyłem ogromnych cielsk słoni morskich leżących pojedynczo co kilka metrów. Byłem w lekkim szoku, spodziewałem się stworzeń niewiele większych od lwów morskich, a miałem przed sobą giganty dochodzące do czterech metrów! Porozstawiane na plaży znaki informacyjne zabraniały podchodzenia do tych ssaków na odległość do 7 metrów, dziwiło mnie to, słonie morskie wyglądały tak przyjaźnie i leniwie -ważyły spokojnie kilka ton, że człowiek - nigdy nie spodziewałby się, że mogą komuś zrobić krzywdę. Dopiero widok szybko przemieszczającego się samca, który wypełzł z oceanu uświadomił mi, że nie miałbym szans w wyścigu z nim :). Ogromna masa tłuszczu "galopowała" z oszałamiającą prędkością w stronę krańca plaży po to tylko, żeby obsypać się piaskiem i zalec na kilka godzin w jednej pozycji. Oczywiście pojawiające się co kilka minut grupki ludzi lekceważyły - te zakazy i podchodziły na wyciągnięcie ręki do zwierzęcia, które o dziwo kompletnie ignorowało ludzi odprowadzając delikwentów wzrokiem. Z pyska stworzenie jest prześmieszne, zwisająca trąba i ciekawe oczka potrafią rozśmieszyć każdego, chrapanie tych stworów dodaje im komicznego uroku. Wyglądało na to, że nie trzeba było wydawać pieniędzy, żeby zobaczyć słonie morskie, ale dla mnie to była tylko próbka tego co podobno miało mnie czekać na szlaku.
Wróciłem do punktu zbornego przy głównych drzwiach i po chwili przewodnik zebrał nas w około 20 osobową grupkę. Grupy ruszają co 15 minut spod budynku rezerwatu, dojście do punktu spotkania z przewodnikiem zajęła mi 15 minut. Tam czekało na nas dwóch wolontariuszy - przewodników, którzy na wstępie poinformowali nas o zasadach bezpieczeństwa i o zachowaniach tych ssaków. Potem zaczął się marsz po wydmach w stronę legowisk słoni morskich, przewodnik opowiadał podczas drogi ciekawe historyjki. Zaopatrzeni w niezbędną wiedzę dotarliśmy do plaży. Musieliśmy stąpać ostrożnie i po cichu, tak żeby nie rozgniewać leżących gigantów - naprawę to wielkie zwierzaki, człowiek przy nich wydaje się malutki. Niestety nie można podejść zbyt blisko, trzeba utrzymać dystans 5-10 metrów. W takiej sytuacji przydaje się teleobiektyw. Słonie lubią wylegiwać się schowane w krzakach -poza plażą i trzeba uważać, żeby nie "wpaść" na tego olbrzyma.
Jedno trzeba im przyznać, pomimo swojego śmiesznego wyglądu - potrafią ładnie śpiewać, dźwięki jakie unoszą się nad ich legowiskami są niesamowite. Samice z młodymi wypełniały każdy kawałek plaży i nie wydawało się możliwe - ciche prześlizgniecie się pomiędzy nimi. Drugą sprawą był przewodnik, który skrupulatnie pilnował, żeby nikt nie podszedł za blisko - co mnie zmartwiło, musiałem robić zdjęcia z pewnej odległości przy użyciu teleobiektywu. Ale na szczęście dobrze obfotografowałem je wcześniej na niepilnowanej plaży. Przeszliśmy tak na kilka punktów widokowych mając widok, na różne grupy słoni morskich. Spokojnie, z odległości widziałem niesamowite walki samców, które robiły ogromne wrażenie. Wielkie cielska sprawnie przemieszczające się po plaży i rzucające się sobie do gardeł! Dopiero teraz dotarło do mnie jak ryzykowałem podchodząc zbyt blisko do nich, kilka godzin wcześniej. Ale co dziwne dla mnie - nie słyszałem o żadnych wypadkach, więc uznaję, że ssaki jeśli zachowa się rozsądek - nikomu krzywdy nie zrobią. Nie spodziewałem się, że będę tym miejscem zachwycony do tego stopnia, że odwiedzę je później jeszcze kilka razy - zabierając zaskoczonych mieszkańców okolic San Francisco - nikt o tym miejscu wcześniej nie słyszał, co było mocno zadziwiające.
Na południe od San Francisco, ponad godzinę jazdy samochodem, niedaleko od Santa Cruz - przy drodze numer 1 znajduje się Año Nuevo State Reserve z dużą kolonią Północnych Słoni Morskich. Z informacji uzyskanych na stronie internetowej, wizyta u ssaków poprzedzona jest rejestracją - ze względu na dużą liczbę chętnych. Postanowiłem zaryzykować i pojechałem tam - bez wymaganej rejestracji, na miejscu dowiedziałem się, że często zdarza się, że ktoś nie odbierze zamówionego biletu lub po prostu jest na daną godzinę mała pula extra biletów [7 $]. Jedynie na co nie miałem wtedy wpływu - to wybór godziny, o której zaczyna się tura. W moim wypadku musiałem odczekać 1,5 godziny. W oczekiwaniu na moją grupę udałem się na pobliską plażę, gdzie zaskoczył mnie spokój oceanu i brak ludzi. Postanowiłem przespacerować się trochę i zaabsorbowany pięknymi widokami klifów, nie zauważyłem ogromnych cielsk słoni morskich leżących pojedynczo co kilka metrów. Byłem w lekkim szoku, spodziewałem się stworzeń niewiele większych od lwów morskich, a miałem przed sobą giganty dochodzące do czterech metrów! Porozstawiane na plaży znaki informacyjne zabraniały podchodzenia do tych ssaków na odległość do 7 metrów, dziwiło mnie to, słonie morskie wyglądały tak przyjaźnie i leniwie -ważyły spokojnie kilka ton, że człowiek - nigdy nie spodziewałby się, że mogą komuś zrobić krzywdę. Dopiero widok szybko przemieszczającego się samca, który wypełzł z oceanu uświadomił mi, że nie miałbym szans w wyścigu z nim :). Ogromna masa tłuszczu "galopowała" z oszałamiającą prędkością w stronę krańca plaży po to tylko, żeby obsypać się piaskiem i zalec na kilka godzin w jednej pozycji. Oczywiście pojawiające się co kilka minut grupki ludzi lekceważyły - te zakazy i podchodziły na wyciągnięcie ręki do zwierzęcia, które o dziwo kompletnie ignorowało ludzi odprowadzając delikwentów wzrokiem. Z pyska stworzenie jest prześmieszne, zwisająca trąba i ciekawe oczka potrafią rozśmieszyć każdego, chrapanie tych stworów dodaje im komicznego uroku. Wyglądało na to, że nie trzeba było wydawać pieniędzy, żeby zobaczyć słonie morskie, ale dla mnie to była tylko próbka tego co podobno miało mnie czekać na szlaku.
Wróciłem do punktu zbornego przy głównych drzwiach i po chwili przewodnik zebrał nas w około 20 osobową grupkę. Grupy ruszają co 15 minut spod budynku rezerwatu, dojście do punktu spotkania z przewodnikiem zajęła mi 15 minut. Tam czekało na nas dwóch wolontariuszy - przewodników, którzy na wstępie poinformowali nas o zasadach bezpieczeństwa i o zachowaniach tych ssaków. Potem zaczął się marsz po wydmach w stronę legowisk słoni morskich, przewodnik opowiadał podczas drogi ciekawe historyjki. Zaopatrzeni w niezbędną wiedzę dotarliśmy do plaży. Musieliśmy stąpać ostrożnie i po cichu, tak żeby nie rozgniewać leżących gigantów - naprawę to wielkie zwierzaki, człowiek przy nich wydaje się malutki. Niestety nie można podejść zbyt blisko, trzeba utrzymać dystans 5-10 metrów. W takiej sytuacji przydaje się teleobiektyw. Słonie lubią wylegiwać się schowane w krzakach -poza plażą i trzeba uważać, żeby nie "wpaść" na tego olbrzyma.
Jedno trzeba im przyznać, pomimo swojego śmiesznego wyglądu - potrafią ładnie śpiewać, dźwięki jakie unoszą się nad ich legowiskami są niesamowite. Samice z młodymi wypełniały każdy kawałek plaży i nie wydawało się możliwe - ciche prześlizgniecie się pomiędzy nimi. Drugą sprawą był przewodnik, który skrupulatnie pilnował, żeby nikt nie podszedł za blisko - co mnie zmartwiło, musiałem robić zdjęcia z pewnej odległości przy użyciu teleobiektywu. Ale na szczęście dobrze obfotografowałem je wcześniej na niepilnowanej plaży. Przeszliśmy tak na kilka punktów widokowych mając widok, na różne grupy słoni morskich. Spokojnie, z odległości widziałem niesamowite walki samców, które robiły ogromne wrażenie. Wielkie cielska sprawnie przemieszczające się po plaży i rzucające się sobie do gardeł! Dopiero teraz dotarło do mnie jak ryzykowałem podchodząc zbyt blisko do nich, kilka godzin wcześniej. Ale co dziwne dla mnie - nie słyszałem o żadnych wypadkach, więc uznaję, że ssaki jeśli zachowa się rozsądek - nikomu krzywdy nie zrobią. Nie spodziewałem się, że będę tym miejscem zachwycony do tego stopnia, że odwiedzę je później jeszcze kilka razy - zabierając zaskoczonych mieszkańców okolic San Francisco - nikt o tym miejscu wcześniej nie słyszał, co było mocno zadziwiające.
Północny Słoń Morski to olbrzymi ssak, największy przedstawiciel z rodzaju zaliczanego do rodziny fok. Są to zwierzęta stadne, które swoją nazwę wzięły od swoich dużych rozmiarów oraz od pysków samców, które przypominają trąbę. Północny słoń morski ma barwę żółtawą albo szaro-brązową (po kilku godzinach wylegiwania się na plaży, po wyjściu z wody mają kolor stalowy-ciemny). Dorosły samiec może ważyć do czterech ton, największy znany samiec słonia morskiego ważył 5 t i miał 6,9 m długości. Samice są znacznie mniejsze, długość ich wynosi do 3,5 metrów, ważą od 500 do 900 kilogramów, ale i tak potrafią wydać na świat noworodka ważącego 50 kilogramów o długości ok. 1,2 metra i karmić go przez trzy tygodnie tak intensywnie, że ten po tym czasie osiąga 175 kilogramów i zaczyna życie samodzielne. Samice mają każdego roku tylko jedno młode, ciąża trwa ok. 11 miesięcy. Samice dożywają 20 lat, a samce 14. Najbardziej zdumiewające w tym wszystkim jest to, że słonie morskie przez cały czas przebywania na lądzie, kiedy to odbywają niezwykle wojownicze zaloty, a samice po 350 dniach ciąży rodzą młode, wszystko to robią bez przyjmowania pokarmu, może to trwać nawet do 4 miesięcy!. Odznaczają się niezwykłą siłą i wytrzymałością. Potrafią urządzać wyprawy na ławice ryb i głowonogów odległe nawet o 2000 km od ich miejsc lęgowych, potrafią nurkować na głębokość 1500 metrów wstrzymując oddech na całe dwie godziny. Czas na dekompresje jest imponujący - tylko 3 minuty. Nie wiadomo jakie mechanizmy fizjologiczne są im pomocne w tak niezwykłych dla ssaków sytuacjach, ale wszystko to natura - nie ma czasu dłuższy odpoczynek a dookoła mogą grasować rekiny i orki. Na lądzie mimo swoich dużych rozmiarów poruszają się szybciej niż człowiek. W czasie sezonu rozrodczego samce stają się w stosunku do siebie wyjątkowo agresywne (na własne oczy widziałem niezłą walkę, która po kilku długich minutach skończyła się w oceanie remisem). Walczą wtedy między sobą o terytoria, a "haremy" poszczególnych samców dochodzą do 40 samic.
Año Nuevo State Reserve |