Ishi to ostatni dziki Indianin Ameryki Północnej, ostatni człowiek żyjący w stanie natury. Jego przypadek jest jedyny: człowiek z epoki kamienia staje twarzą w twarz z amerykańską cywilizacją XX wieku. Ishi, to jedyny ocalały ze zrujnowanej epoki, z przebrzmiałej na zawsze cywilizacji.
Ishi urodził się w 1860 lub 1862 roku jako członek plemienia kalifornijskich Indian – Yahi. Plemię to było najdalej na południe wysuniętym odłamem większej konfederacji plemion pod nazwą Yana. Indianie Kalifornii, dzielący się na dziesiątki plemion, przed przybyciem pierwszych białych na ich ziemie, czyli Hiszpanów, liczyli od ok. 300 do 350 tysięcy ludzi. Najczarniejszy etap w dziejach Indian Kalifornii to lata 1848-1855 czas „Gorączki Złota”. Wkrótce po przejęciu Kalifornii przez Amerykanów następuję fala najazdu górników i innych poszukiwaczy przygód do tego stanu. W ciągu jednej dekady ginie z rąk białych 60% rdzennej populacji regionu, czyli co najmniej sto tysięcy osób.
Lud Yana stracił w ciągu kilkudziesięciu lat 3 tysiące swoich członków, z których w roku 1865, po tzw. Masakrze pod Three Knolls pozostało zaledwie od 30 do 50 osób. Wśród nich był człowiek, który przeszedł do historii jako Ishi., czyli po prostu „człowiek”, ponieważ szanując tradycję swojego plemienia nie przekazał badaczom swojego prawdziwego imienia. Wraz ze swoją rodziną, Ishi mieszkał na skraju cywilizacji czerwonego i białego człowieka. Przebywali w totalnej izolacji, w miejscach niedostępnych, w cieniu urwistego, skalistego kanionu ukrywając się przed białymi, którzy ustawicznie kolonizowali Kalifornię. Tak było przez niecałe 40 lat, aż do chwili, gdy w 1908 roku zostali odkryci przez białych. Usiłowali uciec i wtedy to właśnie giną bliscy Ishiego i ostatni z jego przyjaciół. Jemu samemu udaje się ujść z życiem. Przez następne lata Ishi ukrywa się i żyje zupełnie sam.
W końcu w 1911 roku Ishi dociera do Oroville, gdzie w wiejskiej zagrodzie koło rzeźni w której, szukał pożywiania zostaje odnaleziony przez białych. Wkrótce Ishi, dzięki staraniom antropologa profesora Alfreda Kroebera z Uniwersytetu Kalifornijskiego, trafia do Muzeum Antropologii (Berkeley Museum of Anthropology), które mieściło się wówczas na kampusie UC w San Francisco w starym budynku szkoły prawniczej. Mieszkał tam przez resztę życia, z wyjątkiem lata 1915 roku, kiedy przebywał w Berkeley z profesorem Watermanem i jego rodziną. Tam zaprzyjaźnił się z profesorem i innymi pracownikami muzeum. Polubił życie w mieście i często podróżował tramwajem, spacerował i robił zakupy. Całymi dniami opowiadał o zwyczajach, tradycjach czy religii swojego plemienia, często demonstrując swoje umiejętności w rozpalaniu ognia za pomocą dwóch patyków oraz strzelania z łuku. Indianie Yana byli wyśmienitymi łucznikami, strzelali ze swych prostych łuków inaczej niż wszyscy inni Indianie i jako jedyni na terenie Ameryki stosowali wariant metody mongolskiej przy wypuszczeniu strzały (Mongolską metodą wypuszczano strzałę przy pomocy obrączki na kciuku. Zgięty kciuk wypuszczał strzałę, a inne palce pomagały tylko w kierowaniu i przytrzymywaniu. Yana nie używali żadnego pierścienia ani osłony na kciuk, a ich łuki był proste, nie klejone z kilku części. Ishi wolał strzelać z pozycji kucającej (z przysiadu). Była to sprawa zwyczaju plemiennego, związanego ze specjalnym sposobem polowania całego plemienia). Do dziś w małej społeczności Yuba-Sutter, niedaleko od Oroville obywa się coroczny turniej łuczictwa "Ishi Tournament".Dnia 16 marca 1916 roku Ishi zmarł na zapalenie płuc. Jego ciało zostało, zgodnie ze zwyczajem plemiennym, spalone. Prochy spoczywają na cmentarzu Mount Olivet Park (1601 Hillside Blvd, Colma, San Mateo County). Ishi był ostatnim przedstawicielem plemienia Yahi, które wraz z jego śmiercią wyginęło.
Nic nie zachwyciło Ishi w naszej nowoczesnej cywilizacji, ani pociągi, ani samochody, ani elektryczność, nic oprócz pewnego drobiazgu, który wydał mu się bardzo praktyczny: zapałek.
Do jednego nie mógł się przyzwyczaić... do butów, których noszenia stanowczo odmawiał...
Na cześć ostatniego Yahi nazwano jego imieniem 16 hektarowy obszar chroniony Ishi Wilderness, znajdujący się na terenie Lassen National Forest około 30 km na wschód od miasta Red Bluff.
Ishi urodził się w 1860 lub 1862 roku jako członek plemienia kalifornijskich Indian – Yahi. Plemię to było najdalej na południe wysuniętym odłamem większej konfederacji plemion pod nazwą Yana. Indianie Kalifornii, dzielący się na dziesiątki plemion, przed przybyciem pierwszych białych na ich ziemie, czyli Hiszpanów, liczyli od ok. 300 do 350 tysięcy ludzi. Najczarniejszy etap w dziejach Indian Kalifornii to lata 1848-1855 czas „Gorączki Złota”. Wkrótce po przejęciu Kalifornii przez Amerykanów następuję fala najazdu górników i innych poszukiwaczy przygód do tego stanu. W ciągu jednej dekady ginie z rąk białych 60% rdzennej populacji regionu, czyli co najmniej sto tysięcy osób.
Lud Yana stracił w ciągu kilkudziesięciu lat 3 tysiące swoich członków, z których w roku 1865, po tzw. Masakrze pod Three Knolls pozostało zaledwie od 30 do 50 osób. Wśród nich był człowiek, który przeszedł do historii jako Ishi., czyli po prostu „człowiek”, ponieważ szanując tradycję swojego plemienia nie przekazał badaczom swojego prawdziwego imienia. Wraz ze swoją rodziną, Ishi mieszkał na skraju cywilizacji czerwonego i białego człowieka. Przebywali w totalnej izolacji, w miejscach niedostępnych, w cieniu urwistego, skalistego kanionu ukrywając się przed białymi, którzy ustawicznie kolonizowali Kalifornię. Tak było przez niecałe 40 lat, aż do chwili, gdy w 1908 roku zostali odkryci przez białych. Usiłowali uciec i wtedy to właśnie giną bliscy Ishiego i ostatni z jego przyjaciół. Jemu samemu udaje się ujść z życiem. Przez następne lata Ishi ukrywa się i żyje zupełnie sam.
W końcu w 1911 roku Ishi dociera do Oroville, gdzie w wiejskiej zagrodzie koło rzeźni w której, szukał pożywiania zostaje odnaleziony przez białych. Wkrótce Ishi, dzięki staraniom antropologa profesora Alfreda Kroebera z Uniwersytetu Kalifornijskiego, trafia do Muzeum Antropologii (Berkeley Museum of Anthropology), które mieściło się wówczas na kampusie UC w San Francisco w starym budynku szkoły prawniczej. Mieszkał tam przez resztę życia, z wyjątkiem lata 1915 roku, kiedy przebywał w Berkeley z profesorem Watermanem i jego rodziną. Tam zaprzyjaźnił się z profesorem i innymi pracownikami muzeum. Polubił życie w mieście i często podróżował tramwajem, spacerował i robił zakupy. Całymi dniami opowiadał o zwyczajach, tradycjach czy religii swojego plemienia, często demonstrując swoje umiejętności w rozpalaniu ognia za pomocą dwóch patyków oraz strzelania z łuku. Indianie Yana byli wyśmienitymi łucznikami, strzelali ze swych prostych łuków inaczej niż wszyscy inni Indianie i jako jedyni na terenie Ameryki stosowali wariant metody mongolskiej przy wypuszczeniu strzały (Mongolską metodą wypuszczano strzałę przy pomocy obrączki na kciuku. Zgięty kciuk wypuszczał strzałę, a inne palce pomagały tylko w kierowaniu i przytrzymywaniu. Yana nie używali żadnego pierścienia ani osłony na kciuk, a ich łuki był proste, nie klejone z kilku części. Ishi wolał strzelać z pozycji kucającej (z przysiadu). Była to sprawa zwyczaju plemiennego, związanego ze specjalnym sposobem polowania całego plemienia). Do dziś w małej społeczności Yuba-Sutter, niedaleko od Oroville obywa się coroczny turniej łuczictwa "Ishi Tournament".Dnia 16 marca 1916 roku Ishi zmarł na zapalenie płuc. Jego ciało zostało, zgodnie ze zwyczajem plemiennym, spalone. Prochy spoczywają na cmentarzu Mount Olivet Park (1601 Hillside Blvd, Colma, San Mateo County). Ishi był ostatnim przedstawicielem plemienia Yahi, które wraz z jego śmiercią wyginęło.
Nic nie zachwyciło Ishi w naszej nowoczesnej cywilizacji, ani pociągi, ani samochody, ani elektryczność, nic oprócz pewnego drobiazgu, który wydał mu się bardzo praktyczny: zapałek.
Do jednego nie mógł się przyzwyczaić... do butów, których noszenia stanowczo odmawiał...
Na cześć ostatniego Yahi nazwano jego imieniem 16 hektarowy obszar chroniony Ishi Wilderness, znajdujący się na terenie Lassen National Forest około 30 km na wschód od miasta Red Bluff.