Na północ od San Francisco, w hrabstwie Sonoma znajduje się dość osobliwe miejsce, które zaskoczy każdego... - kto nie zna dokładnie historii Ameryki. Jest nim Rosyjski Fort! Jadąc autostradą numer jeden z przepięknymi widokami za oknem, docieramy do Parku Stanowego Fort Ross, osady założonej przez Rosjan w celach handlowych. Miejsce jest bardzo urokliwe i kompletnie nie pasuje do znanej nam Kalifornii. Osada z wysokim drewnianym płotem i wieżyczkami, a w środku armaty, zabudowania i kościół przenoszą nas w XIX wiek. Samo dotarcie na miejsce jest proste, ale nieuważny turysta - łatwo może przejechać skręt w głównej autostrady - czego byłem kilka razy świadkiem.
Przy wjeździe trzeba uiścić drobną opłatę, często nikogo nie ma w budce i wtedy trzeba to zrobić samemu - podobnie jak na kempingach wrzucając pieniądze w kopercie do skrzynki. Samochód zostawiamy na wielkim parkingu i udajemy się do budynku administracji, w którym mieści się całkiem spore muzeum. Warto zacząć od tego punktu, gdzie bardzo szybko zapoznamy się z historią tego miejsca. Dużo tam pamiątek po Rosyjsko-Amerykańskiej Kompanii Handlowej, repliki indiańskich canoe i broni. Czytając informacje podawane w bardzo zwięzły sposób - czasem trudno uwierzyć w to - co się widzi. Rosyjskie flagi i budynki kilkanaście kilometrów od San Francisco to dla zwykłego zjadacza chleba... coś abstrakcyjnego :). Gdyby w tamtych czasach Rosjanie mieli jakiegoś Cara wizjonera większego niż Piotr Wielki - to myślę, że granice administracyjne Rosji wyglądały by bardzo imponująco.
Po zapoznaniu się z historią Fortu Ross przechodzimy głównym wyjściem na małą dróżkę, która prowadzi nas przez przyjemny lasek, aż do głównej drogi prowadzącej w stronę Fortu. Z oddali widać już wysokie palisady znajome każdemu Polakowi, który czytał lub oglądał „Ogniem i Mieczem" Sienkiewicza. Na rogach górują dwie wysokie wieże strażnicze z otworami strzelniczymi. Na teren fortu wchodzimy przez główną bramę, która znajduje się przy głównej drodze. Widok jak dla mnie niesamowity, mały skansen z bardzo dobrze zachowanymi budynkami i cerkwią. Duży plac po środku z małą studnią i kilka armat ustawionych po lewej stronie w szeregu - idealnie pasują jako tło do zdjęć.
Zwiedzanie można zacząć od wizyty w Domu Kushkova - twórcy Fortu i kolonialnego administratora tego miejsca. Rewelacyjnie zachowane są wnętrza ze zrekonstruowanymi pomieszczeniami handlowymi, zbrojownią i pokojami mieszkalnymi. Nawet szyby w oknach są z tamtej epoki, lekko "przekłamujące" widoki na zewnątrz. Co jakiś czas napotykamy na grupki rosyjskojęzycznych turystów - co dodaje klimatu temu miejscu :). Obok tego największego budynku znajduje się najbardziej charakterystyczny budynek - Cerkwia z dwoma prawosławnymi krzyżami. To jest chyba najładniejsza budowla, w środku skromny ołtarz i mała salka z kopułą. Warto wejść do strażnic na rogach palisady, widok od strony zachodniej jest imponujący, przed nami rozciąga się widok na ocean, a z drugiej strony na wnętrze Fortu Ross. Dalej znajdują się dwa budynki Dom Rotcheva i Oficjalne Kwatery, w środku których zrekonstruowano pokoje rzemieślników i handlarzy. Wszystko w świetnym stanie. Obok tych budynków znajduje się maszt flagowy z powiewającą flagą Kompanii Rosyjsko-Amerykańskiej, której barwy są identyczne do obecnie obowiązujących w Rosji :). Wychodząc zachodnią bramą można udać się szeroką drogą do małej zatoczki, w której ponad sto lat temu cumowały okręty handlowe. Widoczki na okolice warte są małego spaceru. Osada, która funkcjonowała wokół Fortu już dawno nie istnieje i jedynie obrazy świadczą o tym - jak wysoko rozwinięta była ta daleko wysunięta placówka handlowa. Wiele osób po zwiedzaniu nie omieszka zasiąść na wielkich ławach i zrobić sobie mały piknik w miłej atmosferze. Opuszczając Fort kilkanaście metrów na południe przy głównej drodze numer 1 znajduje się zjazd na stary cmentarz prawosławny. Dużą przestrzeń pokrywa "las" krzyży z jednym wielkim górującym nad nimi. Z tego miejsca, położonego trochę wyżej mamy ładną panoramę na cały Fort Ross. Jeśli komuś byłoby mało rosyjskich klimatów - to po kilku milach można skręcić na miejscowość Guemeville, droga prowadzi wzdłuż Russian River, która to oferuje w sezonie wiosenno-letnim spływy kajakowe bardzo popularne wśród mieszkańców Bay Area. Alternatywną trasą jest Moscow Road, która ciągnie się tuż przy rzece. Jadąc dalej łukiem w stronę południową przecinamy małą miejscowość Sebastopol, która poza miłymi domkami i uliczkami nie oferuje żadnych atrakcji związanych z Rosją.
Przy wjeździe trzeba uiścić drobną opłatę, często nikogo nie ma w budce i wtedy trzeba to zrobić samemu - podobnie jak na kempingach wrzucając pieniądze w kopercie do skrzynki. Samochód zostawiamy na wielkim parkingu i udajemy się do budynku administracji, w którym mieści się całkiem spore muzeum. Warto zacząć od tego punktu, gdzie bardzo szybko zapoznamy się z historią tego miejsca. Dużo tam pamiątek po Rosyjsko-Amerykańskiej Kompanii Handlowej, repliki indiańskich canoe i broni. Czytając informacje podawane w bardzo zwięzły sposób - czasem trudno uwierzyć w to - co się widzi. Rosyjskie flagi i budynki kilkanaście kilometrów od San Francisco to dla zwykłego zjadacza chleba... coś abstrakcyjnego :). Gdyby w tamtych czasach Rosjanie mieli jakiegoś Cara wizjonera większego niż Piotr Wielki - to myślę, że granice administracyjne Rosji wyglądały by bardzo imponująco.
Po zapoznaniu się z historią Fortu Ross przechodzimy głównym wyjściem na małą dróżkę, która prowadzi nas przez przyjemny lasek, aż do głównej drogi prowadzącej w stronę Fortu. Z oddali widać już wysokie palisady znajome każdemu Polakowi, który czytał lub oglądał „Ogniem i Mieczem" Sienkiewicza. Na rogach górują dwie wysokie wieże strażnicze z otworami strzelniczymi. Na teren fortu wchodzimy przez główną bramę, która znajduje się przy głównej drodze. Widok jak dla mnie niesamowity, mały skansen z bardzo dobrze zachowanymi budynkami i cerkwią. Duży plac po środku z małą studnią i kilka armat ustawionych po lewej stronie w szeregu - idealnie pasują jako tło do zdjęć.
Zwiedzanie można zacząć od wizyty w Domu Kushkova - twórcy Fortu i kolonialnego administratora tego miejsca. Rewelacyjnie zachowane są wnętrza ze zrekonstruowanymi pomieszczeniami handlowymi, zbrojownią i pokojami mieszkalnymi. Nawet szyby w oknach są z tamtej epoki, lekko "przekłamujące" widoki na zewnątrz. Co jakiś czas napotykamy na grupki rosyjskojęzycznych turystów - co dodaje klimatu temu miejscu :). Obok tego największego budynku znajduje się najbardziej charakterystyczny budynek - Cerkwia z dwoma prawosławnymi krzyżami. To jest chyba najładniejsza budowla, w środku skromny ołtarz i mała salka z kopułą. Warto wejść do strażnic na rogach palisady, widok od strony zachodniej jest imponujący, przed nami rozciąga się widok na ocean, a z drugiej strony na wnętrze Fortu Ross. Dalej znajdują się dwa budynki Dom Rotcheva i Oficjalne Kwatery, w środku których zrekonstruowano pokoje rzemieślników i handlarzy. Wszystko w świetnym stanie. Obok tych budynków znajduje się maszt flagowy z powiewającą flagą Kompanii Rosyjsko-Amerykańskiej, której barwy są identyczne do obecnie obowiązujących w Rosji :). Wychodząc zachodnią bramą można udać się szeroką drogą do małej zatoczki, w której ponad sto lat temu cumowały okręty handlowe. Widoczki na okolice warte są małego spaceru. Osada, która funkcjonowała wokół Fortu już dawno nie istnieje i jedynie obrazy świadczą o tym - jak wysoko rozwinięta była ta daleko wysunięta placówka handlowa. Wiele osób po zwiedzaniu nie omieszka zasiąść na wielkich ławach i zrobić sobie mały piknik w miłej atmosferze. Opuszczając Fort kilkanaście metrów na południe przy głównej drodze numer 1 znajduje się zjazd na stary cmentarz prawosławny. Dużą przestrzeń pokrywa "las" krzyży z jednym wielkim górującym nad nimi. Z tego miejsca, położonego trochę wyżej mamy ładną panoramę na cały Fort Ross. Jeśli komuś byłoby mało rosyjskich klimatów - to po kilku milach można skręcić na miejscowość Guemeville, droga prowadzi wzdłuż Russian River, która to oferuje w sezonie wiosenno-letnim spływy kajakowe bardzo popularne wśród mieszkańców Bay Area. Alternatywną trasą jest Moscow Road, która ciągnie się tuż przy rzece. Jadąc dalej łukiem w stronę południową przecinamy małą miejscowość Sebastopol, która poza miłymi domkami i uliczkami nie oferuje żadnych atrakcji związanych z Rosją.
Trochę historii dla lepszego zrozumienia okoliczności powstania tej placówki:
W 1741 roku do wybrzeży leżącej na północno-zachodnim krańcu Ameryki Północnej Alaski dotarła tzw. druga ekspedycja kamczacka pod dowództwem Vitusa Beringa, Duńczyka w służbie rosyjskiej, sławnego żeglarza i odkrywcy. Rosjanie zaczęli na dobre eksplorować i wykorzystywać gospodarczo tę krainę dopiero w latach siedemdziesiątych XVIII wieku. Największą aktywnością wykazali się kupcy Grigorij Szelichow i Iwan Golikow, którzy w 1786 roku dotarli na wyspę Kodiak w pobliżu Alaski, gdzie założyli osadę handlową. Kupiecki duet próbował zdyskontować sukces na dworze Katarzyny II, lecz caryca nie dała się namówić na finansowe wsparcie ich przedsięwzięć i nadanie monopolu na eksploatację Alaski. Dopiero jej następca Paweł I, który w czasie swych krótkich, acz burzliwych rządów robił wszystko na przekór nieżyjącej matce, zezwolił Natalii Szelichowej, wdowie po Grigoriju, i jej najbliższym krewnym utworzyć Kompanię Rosyjsko-Amerykańską (Rossijsko-Amerikanskaja Kompanija – RAK). Dał jej wyłączność na gospodarczą eksploatację Alaski oraz prawo do przyłączania do Rosyjskiej Ameryki – tak nazwano posiadłości rosyjskie w Ameryce Północnej – terytoriów, na których nie położyły jeszcze ręki inne państwa. Od 1812 roku w okolicach San Francisco działała kolonia handlowa kompanii Fort Ross. Przetrwała do 1841 roku, gdy z powodu rosnących kosztów utrzymania władze RAK sprzedały ją meksykańskiemu spekulantowi Johnowi Augustusowi Sutterowi za 30 tys. dolarów z czteroletnim terminem płatności. Kłopoty zaczęły się, kiedy kompania ewakuowała mieszkańców i inwentarz ruchomy do Nowo-Archangielska. Sutter przepadł, a jego zobowiązania musiał przejąć rząd meksykański. Rosjanie i tak nie zobaczyli pieniędzy, bo w 1846 roku Kalifornię zajęli Amerykanie, a dwa lata później odkryto tam złoto. W atmosferze złotej gorączki nikt nie zaprzątał sobie głowy rosyjskimi roszczeniami. Niewielką rekompensatą było pozyskanie skromnej koncesji na wydobycie złota, dzięki czemu nieco cennego kruszcu trafiło do Petersburga.
W 1741 roku do wybrzeży leżącej na północno-zachodnim krańcu Ameryki Północnej Alaski dotarła tzw. druga ekspedycja kamczacka pod dowództwem Vitusa Beringa, Duńczyka w służbie rosyjskiej, sławnego żeglarza i odkrywcy. Rosjanie zaczęli na dobre eksplorować i wykorzystywać gospodarczo tę krainę dopiero w latach siedemdziesiątych XVIII wieku. Największą aktywnością wykazali się kupcy Grigorij Szelichow i Iwan Golikow, którzy w 1786 roku dotarli na wyspę Kodiak w pobliżu Alaski, gdzie założyli osadę handlową. Kupiecki duet próbował zdyskontować sukces na dworze Katarzyny II, lecz caryca nie dała się namówić na finansowe wsparcie ich przedsięwzięć i nadanie monopolu na eksploatację Alaski. Dopiero jej następca Paweł I, który w czasie swych krótkich, acz burzliwych rządów robił wszystko na przekór nieżyjącej matce, zezwolił Natalii Szelichowej, wdowie po Grigoriju, i jej najbliższym krewnym utworzyć Kompanię Rosyjsko-Amerykańską (Rossijsko-Amerikanskaja Kompanija – RAK). Dał jej wyłączność na gospodarczą eksploatację Alaski oraz prawo do przyłączania do Rosyjskiej Ameryki – tak nazwano posiadłości rosyjskie w Ameryce Północnej – terytoriów, na których nie położyły jeszcze ręki inne państwa. Od 1812 roku w okolicach San Francisco działała kolonia handlowa kompanii Fort Ross. Przetrwała do 1841 roku, gdy z powodu rosnących kosztów utrzymania władze RAK sprzedały ją meksykańskiemu spekulantowi Johnowi Augustusowi Sutterowi za 30 tys. dolarów z czteroletnim terminem płatności. Kłopoty zaczęły się, kiedy kompania ewakuowała mieszkańców i inwentarz ruchomy do Nowo-Archangielska. Sutter przepadł, a jego zobowiązania musiał przejąć rząd meksykański. Rosjanie i tak nie zobaczyli pieniędzy, bo w 1846 roku Kalifornię zajęli Amerykanie, a dwa lata później odkryto tam złoto. W atmosferze złotej gorączki nikt nie zaprzątał sobie głowy rosyjskimi roszczeniami. Niewielką rekompensatą było pozyskanie skromnej koncesji na wydobycie złota, dzięki czemu nieco cennego kruszcu trafiło do Petersburga.
Fort Ross - CA 1 |