środa, grudnia 12, 2007

Magiczne miejsca - część 1 - SOLVANG

Rozpoczynam serie opisow miesjc, ktore odwiedzilem w czasie moje pobytu w USA. Jest to opis czysto subiektywny. Beda to miejsca ktore mnie oczarowaly. Zaczynam od malego miasteczka w californii.
Solvang-- nazwa w jezyku dunskim oznacza "sloneczne pole"-- osada zostala zalozona w 1911 roku na 9,000 akrach, przez mala grupe Dunskich osadnikow, uciekajacych od zimnego klimatu srodkowego zachodu. Miejsce musialo wygladac jak "niebo". Byla to grupa nauczycieli ktorzy po utworzeniu miasta Solvang rozpoczeli natychmiast budowe Dunskiej szkoly.
W 1914 roku szkola zostala przeniesiona do nowo wybudowanego Atterdag College, gdzie studenci uczyli sie jezyka dunskiego i poznawali kulture Danii.
W 1936 roku miasteczko odwiedzil przyszly krol i krolowa. Po ukazaniu sie w 1946 roku, artykulu opisujacego Solvag, do miasta zaczely przybywac rzesze turystow.
Sklepy, galerie,restauracje i hotele zaczely sie szybko rozwijac. We wrzesniu obchodzony jest corocznie Danish Day, wtedy odbywaja sie parady, wystepy zespolow ludowych itp
Do miasta latwo dotrzec zbaczajac z autostrady 101 na 246. Zaraz po zjezdziekilka mil przed miastem znajduje sie typowo amerykanska "gospoda:)" Przypomina nasze goralskie. Mozna tam zjesc bardzo dobrze i za sensowne pieniadze. Jesli ktos jest bardzo glodny to naprawde wystarczy wziac przystawke :) Podaja tak wielkie ze spokojnie mona sie najesc na caly dzien. Boje sie pomyslec jak wyglada glowne danie :)
Transport do miasta oferuja rozni przewoznicy glownie z lotniska w Sanat Barbara a nawet w Los Angeles. Jest tez polaczenie busowe ze stacja kolejowa Amtrack. Jednak najwygodniej swoim samochodem :)
Miasteczko wyglada jak z bajki, zwlaszcza w okresie swiatecznym. Przystrojone lampkmi i choinkami wyglada w nocy niesamowicie bajecznie. Moze to wplyw Andersena ? Jego pomnik miesci sie w malutkim parku w centalnym miescu miasta. Niedaleko jest Hans Christian Andersen Muzeum. Wszechobecne sa tu wiatraki. Zwykle to ozdoby hoteli lub restauracji. Atmosefra jest bardzo europejska i ulice pelne europejczykow :) Baza hotelowa jest spora. Wszystkie wieksze siecowki maja tu hotel. Ale warte polecenia sa lokalne, czesto rodzinne moteliki. Ceny sa nizsze a wrazenia ciekawsze. Ja spedzilem milo noc w Motelu Hamlet, mila obsluga i warunki. Bardzo kameralnie a pokoje i mijsce jakby zywcem przeniesione z danii. W cenie bylo sniadanko na ktore trzeba bylo udac sie na druga strone ulicy do kawiarni .... oczywiscie dunskiej z obsluga w ludowych ubrankach. Na szczescie dla mnie maja tam pieczywo jakie lubie czyli chrupiace buleczki (nie jestem w stanie jesc amerykanskich ... hm... nie wiem jak nazwac cos ala chleb bez smaku). Zaobserwowalem ze specjalnoscia Solvang sa ciasteczka, na kazdym kroku sa cukiernie, ktore same robia wypieki. Na modle amerykanska nawet sa pakowane do wiader (jak u nas farba do scian w Obi) ale to na potrzeby turystow z ameryki :) Mozna tam spedzic milo czas ale nie za dlugo, samo miasto mozna zejsc na piechotke w pol dnia. Warto poodwiedzac kawiarnie i restauracje. Dla smakoszy wina do dyspozycji sa okoliczne winnice. Mozna udac sie do sasiedniego miasteczka Santa Ynez i sprobowac szczescia w kasynie. Napewno smutno opuszczasc to miasteczko, ktore kontrastuje mocno z niedalekimi budynkami ze szkla i stali... Czlowiek na chwilke wrocil do europy.