niedziela, września 23, 2007

Houston... we (don't) have a problem....

obudzilem sie jak zwykle pierwszy i nasunela sie refleksja, ze trudno ale to bardzo trudbo znalesc dobry sklad, ekipe lub druga osobe do wyjazdu na tego typu wyprawe :( dla mnie czekanie az reszta sie pozbiera to męka :( min 3 godziny zmarnowane. A samemu nie lubie bawic sie w globtrotera a moze powinienem? Albo ostro udzielic sie w necie i znalesc ludzi, poznac i stwierdzic ze warto o ile maja takiego samego swira jak ja :) Na razie robi sie juz slabo jak koledzy siedza prawie do rana a potem sa problemy ze wstawaniem.... Chyba nastepnym razem dam do wypelnienia ankiete i zrobie rozmowe wstepna hehe (koniecznie wykluczyc osoby chrapiace). tyle wystarczy choc chcialoby sie wiecej na ten temat i ostrzej....
Wyjazd czesc pierwsza: Galveston jakies 30 min od naszego hotelu, sliczna wysepka pod Houston (przypomina mi south beach w Miami), domki w typowym dla poludnia stylu, wielka plaza ciagnaca sie wzdluz glownej ulicy, ciepla woda i co tu pisac ... bosko. Ludzie z duzego miasta maja gdzie spedzac fajne weekendy :)
Powrot do webster na NASA road i punkt dnia - wizyta w Space Center. Klasyczne zwiedzanko :) Centrum kontroli lotow znane ze wszystkich filmow o podboju kosmosu, hangary gdzie testuje sie kosmonautow i gigantyczna rakieta ktora wynosi statki na orbite .... wieeeeeelka. Masa pomniejszych atrakcji. Nastepny cel to downtown Houston, przypomina fragment manhattanu, wysoka zabudowa ale z wyobraznia :) budynki sa naprawde ladne i oryginalne, czesto przemieszane ze stramymi "kamienicami" to dodaje uroku. Podoba mi sie :)
Juz ciemno wiec postanowilem pojechac po nocy do Louizjany :) dotarlismy do Lake Charles i tu szukanie w weekend taniego hotelu zajelo troche czasu ale sie udalo.


[Houston, TX - Galveston, TX - NASA Space Center, TX - Houston, TX - Lake Charles, LA ]