Mijamy znak Welcom to Utah. Jedziemy bardzo widokowa trasa. Po bokach piekne formacje skalne. Mnogosc kolorow i ksztaltow. Nasz cel to "grzybki" na 19 mili od wjazdu do stanu. Znajdujemy to z trudem. Nie jestesmy pewni do konca czy to jest to miejsce ktore wskazala nam mila pani w hotelu. Zatrzymujemy sie na malutkim parkingu i ruszamy przez ogrodzenie. Idziemy wyschnietym korytem rzeki wsrod otaczajacych kolorowych skal. Koryto wije sie jak waz. Caly czas mamy watpliwosci co do miejsca. Po kilku minutach trafiamy na pierwsze "grzybki". Jestesmy we wlasciwym miejscu. Grand Staircase - Escalante. Przypomina Kapadocje w Turcji. Skaly utworzyly cos w rodzaju stozka z daszkiem na jego gorze. Przypominaja wielkie grzyby. W tle na dlugiej scianie jednej ze skal wyrzlobily sie estakatady, takie male sukiennice :). Krajobraz troche "bajkowy" (znowu). Skaly po ktorych stapamy sa "miekie", wrazenie chodzenia po gumiem lub glinie. W tych rejonach odkryto szczatki kilku dinozaurow. Teren jest troche trudny i wymaga wspinaczki i uwaznego stapania po kamieniach. Zjandujemy wejscie do kanionu. Tutaj kolor z czaerwonego przechodzi w bialy. Niestety nie mamy liny lub drabiny i nie mozemy sie wspinac dalej. Wracamy powoli szlakiem na praking. Slonko swieci mocno. Jedziemy dalej droga 89. W tych rejonach kazda droge mozna nazwac "widokowa". Nie ma co rozpisywac sie na temat piekna mijanych gor, skal i kanionow. Wystarcza zdjecia :). Docieramy do skrzyzowania w miescie Kanab zwanym "Little Hollywood". Krecono tutaj duzo westernow. I faktycznie miasteczko ma taki westernowy klimacik. Obieramy kirunek na polnoc. Po kilkudziesieciu milach docieramy do droni numer 12. Wkraczamy na teren Red Canyon. Na tym krotkim odcinku drogi prowadzacym do Bryce Canyon, skaly maja kolor krwisto czerwony. Zwlaszcza przy zachodzie slonca. Kolory sa wyjatkowo intensywne a skaly pozuja do zdjec. Przejzad jest trudny dla fotografa :) Co chwila zatrzymujemy sie zeby zrobic zdjecia. Przejazd w nimi tunelch i zakrety miedzy skalami i drzewami. Wydostajemy sie wkoncu na plaskowyz. tutaj w oddali majacza dlugie gory "stolowe". W swietle zachodzacego slonca maja kolor pomaranczowy i zloty. Kilka minut zajmuje nam dojazd do Hotelu, ktory umiejscowiony jest przed wjazdem do Bryce Canyon. Hotel Rubys Inn to w przeszlosci zwykly zajazd ktory z czasem przeksztalcil sie w spory kompleks z restauracja i sklepem. Teraz to wszystko nalezy do Best Western. Hotel w przyzwoitej cenie i starndard bardzo wysoki. Jemy kolacje i robimy male zakupki (12-pak piw). Powoli zapadamy w sen. Poranek za oknem nie nastraja optymistycznie. Zaczal padac snieg. Duzo sniegu. Jemy sniadanie i planujemy trase z obawa czy damy rade przejechac naszym wozem. Normalnie spod hotelu jezdzi bus i rozwozi turystow po punktach widokowych. Tego dnia wolimy podjechac wozem, na szczescie nie ma duzo ludzi. Przestaje padac ale chmury groznie wisza nad nami. Jest slisko wiec jedziemy powoli. Wjazd 25$. Dowiadujemy sie ze zamknieta jest czesc parku. Docieramy do Sunrise Point, pierwszego punktu widokowego. Uwaznie idziemy po sciezce, jest bardzo slisko. Slonko przebija sie do nas :). W dole widoki (znowu) zapieraja dech w piersiach. Stoimy na krawedzi kanionu w dole ktorego porozrzucane sa osobliwe skaly. Latem mozna zejsc na szlak i pochodzic miedzy nimi. Zima niby tez ale wymaga to dobrego ekwipunku. Wieksza panorame i roznowrodnosc skal daja pozostale punkty widokowe. Inspiration point i Bryce Point. Ciekawe zestawienia kolorystyczne tworza czerowne skaly pokryte bialym puchem. Obawialem sie ze zima nie bedzie ciekawie... mylilem sie :). W przyszlosci trzeba bedzie poswiecic temu miejscu kilka dni. Warto. Ruszamy dalej. Trasa wiedzie spowrotem przez Red Canyon. W swietle dnia kolory nie sa tak intensywne. Na wysokosci miasteczka Mt. Carmel skrecamy w US 9 tak zwana Zion-Mount Carmel Highway. Jazda serpentynami wsrod gor i kanionow, ktore na tym odcinku wyraznie sa wieksze. Kilka stopow dla fotografow. Widoki wyraznie sie zmieniaja. O ile do tej pory wszystkie kaniony widzielismy z ich krawedzi to teraz zaglebiamy sie mocno w dol. Mijamy tabliczke informacyjna Zion National Park. Kanion jest ogromny a droga prowadzi przez dlugie tunele w skalach i wzdluz rzeki. Sepentyny wydluzaja sie a my zjezdzamy coraz glebiej. Po kilku milach docieramy do bramek wjazdowych. Znowu 25$. (Na takie wyprawy wrato miec wykupiona karte wejsciowa na wszystkie parki, wyjdzie znacznie taniej). Jedziemy na polnoc w strone gdzie konczy sie droga dla samochodow i zaczyna szlak dla pieszych. Temple of Sinawava. Docieramy tam z licznymi postojami w punktach widokowych (hm.. tak naprawde to jeden wielki punkt widokowy). Piesza wedrowka do znaku ktory zakazuje dalszej wycieczki. Trasa jest nie do przejscia w zime. Ale to co widzimy i tak robi wrazenie. Ogrom otaczajacych gor i rzeka na dole. To tez miejsce gdzie wypada spedzic kilka dni. Wracamy na us 9 w kierunku poludniowym. Mijamy Springdale i Virgin. To juz trasa powrotna. Scinamy jeszcze rozek Arizony i bardzo widokowa autostrada wjezdzamy do Nevady. Highway I-15 przecina Las Vega wiec korzystamy z okazji i robimy przerwe na posilek. Zabawne, sniadanie jedlismy przy -11 za oknem a obiad przy 23 stopniach celcjusza :) tylko kilkaset mila dalej hehe. Slonce zaszlo nam centralnie juz w Californii. Widok tez niezly. Dotarlismy spokojnie po 12 w nocy. Thats it.
tekst przed korekta
tekst przed korekta
[US 89, UT, Grand Staircase, UT - Kanab, UT - Red Canyon, UT - Bryce Canyon, UT - Zion National Park, UT - I-15 - Las Vegas, NV - Barstow, CA - I -5, CA - Berkeley, CA - San Francisco, CA]