dorwalem sie wkoncu do netu, wracamy szybko bo terminy gonia :) Musze uzupelnic na szybko co sie dzialao. Odwiedzilismy Dallas, koniecznie chcialem zobaczyc miejsce gdzie zastrzelono Kennedy-iego. Slynna ulice Elm i skladnice ksiazek gdzie to niby Oswald strzelal. Oraz inne miejsca gdzie byli strzelcy. W kinie i telewizji wydawalo mi sie to wielkie a na zywo to malutka ulica i pobliskie trawniki. Wszystko tak blisko siebie. Co krok zaczepaiali nas ludzie od teorii spiskowych dziejow i oferowali opowiedzenie historii zabojstwa prezydenta (sami murzyni z obledem w oczach)... widzialem ze ludzi im placili za opowiesci hehe. Dallas ma tez calkiem ladne downtown z wielkimi wierzowcami, niektore stare w fajnym klimacie podobne do tych spod central parku. Wkoncu koledzy doczekali sie "czarnej" dzielnici (cale centrum Dallas to afro-amerykanie) raczej nie wygladaja towarzysko i milo :) Slonko daje na maxa wiec jest milo. Ruszamy dalej, kierunek Amarillo na polnocnym-zachodzie Texasu. Nocujemy w Childress na trasie. Typowa sypialnia przy autostradzie. Rano docieramy do miasta Amarillo i rozczarowanie, nie mozemy znalesc livestock (gieldy z bydlem gdzie co wtorek handluja cowboye) trudno jedziemy do rancza Cadillacow :) wlasciciel wielkiej polaci ziemi powbijal kilka samochodow w ziemie i turysci sie zjawiaja coby porobic sobie smieszne fotki :) Przyciskamy tempo. Ruszamy przez caly Nowy Meksyk do Las Cruces i tam spimy, wlascicielka jest kobieta z Indonezji, jest przemila i pomocna, rano wstajemy i czas na Arizone...
[Shreveport, LA - Dallas, TX - Wichita Falls, TX - Childress, TX - Amarillo, TX - Roswell, NM - Las Crucas, NM]