miasto graniczne Yuma. Slynne graniczne miasteczko. Rozczarowanie jest bo nie ma sladu po dzikim zachodzie :) jest mala uliczka gdzie zapewne kiedys tu cos bylo a teraz zostalo to odnowione i wyglada moze i ladnie ale zbyt nowoczesnie. Cale miasto jest w neonach i reklamach, typowe amerykanskie sklepowisko i fastfoodowisko :) Tylko pociagi jeszcze smigaja i trabia :) Bardzo duzo meksykanow jak to na granicy. Ruszamy w strone LA. Opuszczamy Yume i na kilka metrow dalej na moscie tabliczka informuje nas ze juz jestesmy w Californii. Krajobrazy pustynne... slonce... postanowilem odbic z trasy i pojechac obok Salton Sea. Widok fajny, duzo plaz i kilka palm co oaza. Duzo pelikanow i innych ptaszkow... hm... a ludzi nie ma.... na mapie zachecajace nazwy "Bombay Beach" , "Mecca Beach" hm... ptaki na plazach to chyba musi byc duzo ryb .... i sa tyle ze zdechle :) smierdzi okropnie ze nie da sie podejsc do wody ! Omijac to prosze :). Juz blisko do LA, pojechalismy od poludnia przez Huntington Beach "Surfer City", kilka lat temu zatrzymalem sie tutaj na kilka nocy. Podoba mi sie jest tak "ladnie" i duzo wyluzowanych ludzi. Zamiast z aktowka rano widzi sie wychodzacych do "pracy" surferow z deska hehe . Pogoda sie pogorszyla i to znacznie. Rano mieslismy 38 w Yumie a tutaj kolo 20 i wiatr.... zimno. Szukanie hotelu okazalo sie trudne, jednak w wiekszych miastach ceny sa wysokie i trudno o cos milego. Ladujemy w koncu w Long Beach w kiepskiej dzielnicy ale co tam...
[Yuma, AR - Salton Sea, CA - Huntington Beach, CA - Long Beach, CA ]