W drodze z San Francisco na południe, jadąc ponad godzinę autostradą numer 1 warto zatrzymać się nieczynnej latarni morskiej. Miejsce nosi nazwę Pigeon Point i jest bardzo urokliwe, samotna biała latarnia z dobrze zachowanymi domkami przyciąga turystów. Nazwa miejsca pochodzi od żaglowca Carrier Pigeon, który zatonął w 1853 roku roztrzaskując się o skały nieopodal tego miejsca. Po niecałych 20 latach postanowiono zbudować w na tym cyplu latarnię morską, która ostrzegała płynące statki przed niebezpieczeństwem czyhającym u brzegów Kalifornii. Latarnia służyła dobrze straży przybrzeżnej przez ponad 100 lat i zamknięto ją dopiero kilka lat temu. "Biała wieża" ma wysokość około 35 metrów i jest jedną z najwyższych w Ameryce, z tarasów widokowych w sezonie migracji wielorybów - można gołym okiem dostrzec te potężne ssaki. W Pigeon Point mieści się też hostel, który ma całkiem dobrą opinię, a lokalizacja powoduje, że czasem trudno tu o wolne miejsca. Wyobraźmy sobie pokoik z widokiem na ocean w klimacie starej latarni i domków rybackich sprzed wieku. Hostel oferuje komfortowe, niedrogie zakwaterowanie w odrestaurowanych pomieszczeniach pracowników latarni morskiej. Goście mogą wybrać współdzielone lub prywatne pokoje, w hostelu jest także przytulna kawiarenka, w pełni wyposażona kuchnia oraz darmowy internet przez WiFi i bezpłatny parking. Współdzielone pokoje w cenie: 20-24 dolary. Prywatne kwatery w cenie: 55-100 dolarów. Jeśli trafimy na dobrą pogodę co tutaj oznacza brak mgły :) - to widoki na okolice są rewelacyjne - w końcu to wybrzeże Kalifornii czyli jedno z najładniejszych na świecie.
Pigeon Point Lighthouse |