Przed przylotem do San Francisco żyłem w błogiej niewiedzy lub ignorancji dotyczącej pewnej dzielnicy w tym mieście a będącej jednym z największych skupisk "kochających inaczej". Przyznam, że mieszkając tutaj przez kilka miesięcy nawet nie dotarłem w okolice owej dzielnicy. Dopiero w trakcie podróży przez stany i po świecie większość spotykanych przeze mnie ludzi kojarzyło San Francisco ze światową stolicą gejów i lesbijek. Miasto jest piękne i ma niesamowity klimat co przyciąga ludzi o różnych orientacjach i poglądach na życie. Dla osoby wychowanej w Polsce gdzie tolerancja do odmienności prawie nie istniała, pojawienie się na ulicy Castro przepełnionej trzymającymi się za ręce i całującymi mężczyznami była sporym szokiem. Z czasem przywykłem do tych widoków i jednym z punktów każdego odwiedzającego mnie turystę jest wizyta w dzielnicy Castro. Miejsce ma koloryt i miłą atmosferę, czasem niektóre widoki mogą wydawać się niesmaczne ale to już skrajności o których nie będę się rozpisywał. W okolicy znajdziemy dużo ciekawych lokali w których spotkać można też pary heteroseksualne i nie jest to czymś dziwnym. Nawet jest trendy pojawić się na Castro z grupą ludzi z pracy. A nic nie zapowiadało, że akurat w San Francisco znajdą swój azyl kobiety i mężczyźni spod znaku tęczowej flagi. Właśnie dzięki takim flagom wywieszanym za okno łatwo zorientować się że jesteśmy w dzielnicy Castro.
Do lat 60-tych XX wieku o gejach nikomu się tu nie śniło, była to zamożna dzielnica willowa, znana jako Eureka Valley, zamieszkała głównie przez konserwatywnych, katolickich Włochów i Irlandczyków. Katalizatorem zmian byli długowłosi bitnicy i pseudo „artyści", dzieci-kwiaty z "summer of love" lat 60-tych z Haight i Ashbury. Katolicy z Castro w obawie przed upadkiem moralnym dzielnicy, zaczęli wyprowadzać się na Półwysep i nad East Bay, pozostawiając puste wiktoriańskie wille, których ceny szybko spadały. Nastąpił gwałtowny napływ gejów, w ciągu kilku lat w okolica zmieniła się w azyl dla wyrzuconych poza nawias społeczny homoseksualistów z całego kraju, którzy zajęli całą dzielnicę silnie się jednocząc w zmaganiach z władzami miasta i policją. Lata 70. i wczesne 80. były złotym wiekiem Castro. Dzielnica tętniła życiem przez 24 godziny i 365 dni w roku. Oglądać, pobyć, zabawić się przyjeżdżały całe Stany, Kanada, Europa. Tutejszy gay pride w czerwcu orazFolsom (Castro) Street Fair w październiku, a także „największy na świecie" uliczny festyn z okazji Halloween osiągały już wtedy rozmiary rzadko widywane i dzisiaj. W połowie lat 80. nikt już nie miał wątpliwości, czym jest AIDS, i słodkie życie skończyło się tu jak nożem uciął. Zmarło wyjątkowo wielu stałych mieszkańców dzielnicy, nie było dnia bez konduktu pogrzebowego. Dzielnica stała się symbolem przetrwania. W latach 90. sytuacja zaczęła wracać do "normy", ponownie zaczęła napływać młodzież, która brała w posiadanie pustostany po super okazyjnych cenach. Odżyła dawna sława Castro, a czynsze zaczęły znów piąć się w górę. Dzielnica komercjalizowała się i przeludniła. Starsze pokolenie, zmęczone tłokiem i ruchem, przeprowadzało się w spokojniejsze okolice, co sprzyjało kolejnemu odmłodzeniu populacji. Młodzi, zawsze spragnieni nowych twarzy, zapełniali ulice, lokale i sklepy. Około roku 2001 życie w Castro stało się super drogie, dzielnica jest wymieniana wśród najbardziej snobistycznych obszarów miejskich w Stanach.
Jedną z największych atrakcji Castro jest stare kino Castro Theatre z roku 1922, przy ulicy Castro 429 - wielki szyld i neon widać już z Market Street, jest swego rodzaju symbolem dzielnicy. Różowe fasady i wnętrza w stylu artdeco , organy, których używano podczas projekcji niemych filmów na początku stulecia - to niezapomniana wycieczka w przeszłość. Od kiedy na ekranach kin zagościł film z SeanemPenem - Milk, każdy mieszkaniec miasta koniecznie chce obejrzeć tą produkcję w Castro Theatre. Niedaleko znajduję się Harvey Milk Plaza to stacja metra i muzeum poświęcone pamięci jednego z najwybitniejszych amerykańskich działaczy ruchu gejowskiego, zabitego w 1978. Troszkę na uboczy ale łatwo znaleźć - znajduję się pod ogromną masztem z flagą w kolorach tęczy górującym nad dzielnicą.
Lokali nie trzeba szczegółowo polecać, bo co krok się tu na jakiś trafia. Café Flore (zwana „epicentrum towarzyskim" ulicy Castro), Twin Peaks istniejący od lat 60-tych, pierwszy oficjalnie gejowski bar w mieście oraz równie długoletni Harvey's.
Do lat 60-tych XX wieku o gejach nikomu się tu nie śniło, była to zamożna dzielnica willowa, znana jako Eureka Valley, zamieszkała głównie przez konserwatywnych, katolickich Włochów i Irlandczyków. Katalizatorem zmian byli długowłosi bitnicy i pseudo „artyści", dzieci-kwiaty z "summer of love" lat 60-tych z Haight i Ashbury. Katolicy z Castro w obawie przed upadkiem moralnym dzielnicy, zaczęli wyprowadzać się na Półwysep i nad East Bay, pozostawiając puste wiktoriańskie wille, których ceny szybko spadały. Nastąpił gwałtowny napływ gejów, w ciągu kilku lat w okolica zmieniła się w azyl dla wyrzuconych poza nawias społeczny homoseksualistów z całego kraju, którzy zajęli całą dzielnicę silnie się jednocząc w zmaganiach z władzami miasta i policją. Lata 70. i wczesne 80. były złotym wiekiem Castro. Dzielnica tętniła życiem przez 24 godziny i 365 dni w roku. Oglądać, pobyć, zabawić się przyjeżdżały całe Stany, Kanada, Europa. Tutejszy gay pride w czerwcu orazFolsom (Castro) Street Fair w październiku, a także „największy na świecie" uliczny festyn z okazji Halloween osiągały już wtedy rozmiary rzadko widywane i dzisiaj. W połowie lat 80. nikt już nie miał wątpliwości, czym jest AIDS, i słodkie życie skończyło się tu jak nożem uciął. Zmarło wyjątkowo wielu stałych mieszkańców dzielnicy, nie było dnia bez konduktu pogrzebowego. Dzielnica stała się symbolem przetrwania. W latach 90. sytuacja zaczęła wracać do "normy", ponownie zaczęła napływać młodzież, która brała w posiadanie pustostany po super okazyjnych cenach. Odżyła dawna sława Castro, a czynsze zaczęły znów piąć się w górę. Dzielnica komercjalizowała się i przeludniła. Starsze pokolenie, zmęczone tłokiem i ruchem, przeprowadzało się w spokojniejsze okolice, co sprzyjało kolejnemu odmłodzeniu populacji. Młodzi, zawsze spragnieni nowych twarzy, zapełniali ulice, lokale i sklepy. Około roku 2001 życie w Castro stało się super drogie, dzielnica jest wymieniana wśród najbardziej snobistycznych obszarów miejskich w Stanach.
Jedną z największych atrakcji Castro jest stare kino Castro Theatre z roku 1922, przy ulicy Castro 429 - wielki szyld i neon widać już z Market Street, jest swego rodzaju symbolem dzielnicy. Różowe fasady i wnętrza w stylu artdeco , organy, których używano podczas projekcji niemych filmów na początku stulecia - to niezapomniana wycieczka w przeszłość. Od kiedy na ekranach kin zagościł film z SeanemPenem - Milk, każdy mieszkaniec miasta koniecznie chce obejrzeć tą produkcję w Castro Theatre. Niedaleko znajduję się Harvey Milk Plaza to stacja metra i muzeum poświęcone pamięci jednego z najwybitniejszych amerykańskich działaczy ruchu gejowskiego, zabitego w 1978. Troszkę na uboczy ale łatwo znaleźć - znajduję się pod ogromną masztem z flagą w kolorach tęczy górującym nad dzielnicą.
Lokali nie trzeba szczegółowo polecać, bo co krok się tu na jakiś trafia. Café Flore (zwana „epicentrum towarzyskim" ulicy Castro), Twin Peaks istniejący od lat 60-tych, pierwszy oficjalnie gejowski bar w mieście oraz równie długoletni Harvey's.
Castro |